Porządki w kosmetykach do makijażu 2025 - pokazuję wszystko co mam

Dzisiaj zapraszam Was na kolejny post z serii porządki w kosmetykach. Kiedyś tego typu wpisy dodawałam regularnie dwa razy do roku. Robiłam w nich przegląd mojej całej kolorówki oraz osobno pielęgnacji. Pokazywałam czego używam, co wyrzucam i wyjaśniałam dlaczego. Ale miałam wtedy bardzo dużo kosmetyków. Aktualnie mam ich zdecydowanie mniej, dlatego postanowiłam dodawać tego typu posty raz do roku. Wydaje mi się, że przez te 6 miesięcy aż tyle się u mnie nie zmienia. 
Każde porządki zaczynam od zebrania całości kosmetyków w jednym miejscu. Później otwieram moją listę w Excelu, gdzie mam zapisane daty otwarcia każdego produktu. Podczas takich porządków przyglądam się każdemu kosmetykowi z osobna pod kątem przydatności do użycia. Sprawdzam czy coś nie zmieniło koloru, zapachu bądź konsystencji. Jeśli jakiś kosmetyk mi się nie podoba lub jest ze mną za długo, to go wyrzucam bez cienia żalu. Przy takich porządkach zastanawiam się też nad tym, jak często sięgam po dany produkt, co preferuję w moim codziennym makijażu oraz co chciałabym dodać do mojej kolekcji w nadchodzących miesiącach.
 
Moje wszystkie kosmetyki do makijażu

Na zdjęciu powyżej możecie zobaczyć moje wszystkie kosmetyki do makijażu, już po porządkach i wyrzuceniu tego co do używania się nie nadawało. Na chwilę obecną mam łącznie 36 sztuk kosmetyków do makijażu oraz 18 lakierów do paznokci. Dla mnie ta ilość nie ma aż takiego znaczenia, zliczam kosmetyki z czystej ciekawości. Ważne aby stan posiadania odpowiadał naszym potrzebom oraz aby tych wszystkich kosmetyków regularnie używać. A to czy ktoś ma ich 30 czy 60 to już zupełnie indywidualna kwestia. Ja jestem zadowolona z tej ilości i myślę, że w przyszłości moja kolekcja kosmetyków zbytnio się nie zmniejszy.
Standardowo dzielę moje kosmetyki do makijażu na trzy kategorie: twarz, oczy i brwi, usta. Dodatkowo, pokazuję też moje lakiery do paznokci. I teraz omówię każdą z tych kategorii po kolei, a na końcu uwzględnię to, czego się pozbyłam.
 

TWARZ - 9

W tej kategorii staram się mieć po jednym lub dwóch kosmetykach, ponieważ pudrowe formuły długo się zużywają. Patrz róż czy rozświetlacz. Podkładu nie używam w ogóle. Zdaje się, że to już drugi rok. Moja cera nie jest idealna. Mam przebarwienia i problemy z trądzikiem. Jednak lubię moją twarz taką jaka jest i nie mam potrzeby zakrywania jej podkładem.
Jeden z moich ulubionych korektorów drogeryjnych to Maybelline Fit Me! nr 15. Często do niego wracam jak nie wiem co kupić. Używam go głównie pod oczy i na niedoskonałości. Nie jest ideałem, ale daje radę. Aktualnie mam go na wykończeniu i jak na złość nie ma go w żadnej drogerii. Kupiłam więc równie dobry Catrice Liquid Camouflage nr 005. Mam jeden dedykowany puder pod oczy Hean x Stylizacje. Jestem z niego zadowolona. Jest drobno zmielony, nie podkreśla zmarszczek, nie wysusza za to wygładza okolicę pod okiem. Do reszty twarzy używam pudru w kamieniu Maybelline Fit Me. Kupiłam jakiś czas temu z ciekawości i jak na razie jestem z niego zadowolona. Lekko matuje i utrwala korektor. Plus za to, że można go włożyć do torebki.
 
Przegląd kosmetyków do makijażu twarzy

Rozświetlacz od lat króluje u mnie Lovely Silver Highlighter. Odpowiada mi w nim chłodny odcień pasujący do mojej karnacji oraz łagodny stopień rozświetlenia. Poza tym jest tani i łatwo dostępny, dlatego nie rozglądam się za czymś nowym. Róż mam z marki Paese. Jest to seria Selfglow nr 01, ale niech was nie zmyli nazwa, bo jest całkowicie matowy. Ma ładny odcień chłodnego różu. Pigmentacja jest średnia, ale trzeba z nim uważać przy nakładaniu, żeby nie zrobić sobie plamy. Ogólnie lubię. Bronzer o numerze 01 z tej samej serii jest za to genialny. Ma piękny lekko chłodny odcień, nadaje się do jasnej karnacji. Dobrze się nakłada, łatwo rozciera i nie robi plam. Drugi bronzer, który mam jest to słynna Hoola z Benefitu. Wersja mini, ale nieziemsko wydajna. Ten bronzer na mojej cerze wypada raczej ciepło. Wolę go bardziej do opalania twarzy niż do typowego konturowania, dlatego kupiłam właśnie ten drugi z Paese. 
Mój ostatni nabytek to kolejny róż. Jest to Hourglass Ambient Lighting Blush w odcieniu Mood Exposure, wersja mini. Róż jest wypiekany, więc myślę iż będzie wydajny. Ma piękny odcień takiego typowego zdrowego rumieńca. Dodatkowo jest subtelnie rozświetlający. Na twarzy wygląda pięknie i naturalnie, ale czy jest wart takiej kwoty pieniędzy? Chyba nie. Mimo wszystko cieszę się, że go kupiłam i używam z przyjemnością. I to wszystko jeśli chodzi o moje kosmetyki do malowania twarzy. Jak widzicie nie ma tego dużo. Planuję zakup nowego korektora. Mam ochotę wypróbować ten z Haus Labs lub Kosas.

OCZY I BRWI - 16+2

Jest to zdecydowanie największa kategoria, chociaż w moim odczuciu i tak jest tutaj skromnie. Zaczniemy od bazy pod cienie marki Hean. W moim odczuciu jest przeciętna. Podbija trochę kolor cieni i przedłuża ich trwałość. Na moich tłustych powiekach wytrzymuje około 6 - 7 godzin, czyli nawet nie cały dzień w pracy. Dalej są cienie do powiek. Mam dwie paletki cieni. Pierwsza jest z MOIRY. Zwykła bazowa paleta brązów, świetna do używania na co dzień. Na plus na pewno to, że najpopularniejszy beżowy cień jest duży. Jakość oceniłabym jako przeciętną plus. Cienie trochę się sypią i potrzebują chwili aby zbudować je na oku, ale kolorystycznie jest bardzo trafiona. Druga i ostatnia paleta to mój stosunkowo najnowszy nabytek. Kupiłam ją w zeszłym roku, zachęcona boomem na te właśnie dziewiątki z Eveline. Paletka nie powaliła mnie na kolana. Jakość jest dla mnie podobna do tej z MOIRy czyli przeciętna. W sumie rzadko po nią sięgam. Nie do końca odpowiadają mi te kolory. Cóż tak to jest jak się ulega modzie. Mam dwa pojedyncze cienie na specjalne okazje, chociaż staram się je używać często. Pierwszy jest to słynny Choco Glamour z Eveline. Tutaj trafiłam trochę lepiej niż z paletką. Cień jest fajny jakościowo i pięknie wygląda na powiece. Drugi cień to wkład Pierre Rene Art numer 003 z Hebe. I tutaj jest hit, bo ten cień przepięknie się błyszczy i ma w sobie opalizujące na kilka kolorów drobinki. Jestem nim zachwycona. Ostatni cień, to cień w kredce z Trend it Up, mam go trochę za długo. Kupiłam go z myślą o rozświetlaniu wewnętrznego kącika oka, ale jest odrobinę za złoty i nie do końca mi odpowiada. Używam go jednak, aby jak najwięcej zużyć.
 
Przegląd kosmetyków do makijażu oczu i brwi

Następnie mamy kredki do powiek. Aktualnie mam ich pięć z czego dwie do rozjaśniania wewnętrznego kącika, dolnej powieki lub linii wodnej oka. A trzy do normalnej kreski na górnej powiece. Pierwsza jest z Miss Sporty nr 100, specyficzna biała z brokatem, bardzo miękka. Druga Eveline Variete 06 miała mieć szampański odcień, ale za ciemny jest ten kolorek jak dla mnie, chociaż ogólnie ładny. Najczęściej wędruje na dolną powiekę. Potem już klasyka gatunku: brązowy, szary i zieleń khaki. Moją ulubioną kredką do powiek jest Rimmel Scandal'Eyes w kolorze Taupe, czyli taki brąz złamany szarością. Jest lekko metaliczna i zastygająca, więc wytrzymuje cały dzień bez utrwalania. Trzeba tylko uważać, ponieważ jest miękka i łatwo się łamie. To już mój drugi egzemplarz. Czwarta kredka to Miss Sporty 008, klasyczny ciemnoszary kolor. Jest w porządku. Ostatnia to znowu Eveline Variete numer 11. Miałam ochotę na zieleń khaki, jednak to nie jest ten odcień. Kredka jest metaliczna, ma zgniłozielony kolor ze złotawą poświatą. Poza tym błyskawicznie zastyga na powiece, więc w ogóle nie da się jej rozetrzeć. Nie jest to najbardziej udany zakup. Poza tym te kredki z serii Variete bardzo ciężko się temperuje.
I prawie na końcu zostały trzy eyelinery. Mam obsesję na punkcie znalezienia odpowiedniego kosmetyku w idealnym kolorze do rozświetlenia wewnętrznego kącika oka. Stąd aż dwa złote eyelinery. Pierwszy z Joko to klasyczne metaliczne żółte złoto, jest dobry. Drugi z Essence to takie nieoczywiste chłodne złotko z dużą ilością brokatu. Pięknie wygląda w opakowaniu, jednak po zaschnięciu na powiece traci cały swój urok. Zaliczam ten eyeliner z Essence do kategorii rozczarowanie. Ostatni eyeliner marki Faceboom jest świetny. Ma przepiękny metaliczny odcień fioletu, który podkreśla zielony kolor oczu. Bardzo często po niego sięgam.
Tusze do rzęs też lubię mieć dwa. Najlepiej z różnymi szczoteczkami. Bardzo lubię tusz Gosh Catchy Eyes. Ma on silikonową szczoteczkę, półokrągłą z jednej strony. Bardzo dobrze rozczesuje rzęsy, ładnie je podkręca i wydłuża. Dobrze się nosi przez cały dzień. Drugi tusz marki Your Kaya to moje tegoroczne odkrycie. Tusz pięknie rozdziela oraz wydłuża rzęsy. Ma prostą stożkową silikonową szczoteczkę z bardzo drobnymi wypustkami. Świetnie się nim maluje, nawet w kąciku. Tusz się nie kruszy, ani nie rozmazuje. Osobiście bardzo przypadł mi do gustu.
Zaś na samym już końcu mam dwa produkty do brwi. Przezroczysty żel utrwalający z Eveline. Bardzo go lubię, bo robi to co powinien, ale ta resztka robi się glutowata. Niedługo go pewnie wyrzucę i kupię w jego miejsce nowy. Kredka do brwi Lovely Full Precision. Starły mi się z niej wszystkie napisy, ale to był numer 2. Kredka jest bardzo dobra, często do niej wracam. Jest cieniutka, ma chłodny odcień i grzebyk na końcu. Poza tym jest łatwo dostępna i tania. 

USTA - 9

Do makijażu ust posiadam pięć zwykłych pomadek oraz jedną w płynie. Poza tym dwa błyszczyki oraz konturówkę do ust. Zacznę od końca. Konturówka to słynna Pillow Talk od Charlotte Tilbury. Była w zestawie razem z pomadką. Jest mega trwała, ale ja bardzo rzadko konturuję usta. Po prostu mi się nie chce, więc tak leży i się kurzy. Muszę ją w końcu zużyć. Błyszczyki lubię i używam ich często, ale w zupełności wystarczy mi jeden. Pierwszy już na totalnym wykończeniu, to Eveline z jadem pszczelim. Lubię go za kolor i efekt jaki daje na ustach. Drugi to mój najnowszy nabytek marki Sephora Collection, błyszczyk Outrageous Plump Effect nr 05. Ma świetny, soczysty kolor bez grama brokatu. Niestety włosy lubią się do niego przyklejać, chociaż sam w sobie się nie klei, jest bardzo komfortowy w noszeniu i jak na błyszczyk to całkiem trwały. Oba kosmetyki mają za zadanie powiększać usta, co subtelnie robią oraz dają przy tym uczucie mrowienia.
 
Moje wszystkie pomadki i błyszczyki

Przejdźmy teraz do pomadek. Jak widzicie pierwsze trzy są marki Maybelline. Wszystkie mają piękny zapach wanilii. Pierwszą Vinyl Ink nr 20 wygrałam kiedyś w konkursie na wizażu i tak mi się spodobała, że kupiłam ją ponownie. Ma piękny, głęboki odcień zgaszonego różu, subtelnie błyszczące wykończenie oraz świetną trwałość. Kolejne dwie pomadki Ink Crayon są w formie kredki. Mają matowe wykończenie, bogatą pigmentację, są trwałe i komfortowe w noszeniu. Posiadam odcienie 10 i 15. Są to dosyć neutralne kolory w sam raz na co dzień. Dalej mam modną jakiś czas temu szminkę NYX Fat Oil Slick Click numer 04. W sumie jest to błyszczący balsam z intensywnym kolorem i słodkim zapachem truskawkowej Mamby. Daje efekt mokrych, mocno nawilżonych ust. Ma masełkowatą konsystencję, ale nie jest zbyt trwały. Należy uważać, aby nie przesadzić z ilością, bo wtedy zbiera się w załamaniach ust. Ogólnie bardzo lubię ten wynalazek z NYXa, chociaż nie zauważyłam jakiegoś mocnego nawilżenia ust.
Pomadka Clinique Almost Lipstick w odcieniu Black Honey to też swego rodzaju klasyk. Konsystencją przypomina balsam do ust, który łatwo się nakłada. Ma nawilżającą formułę, więc daje ustom połyskujące wykończenie oraz transparentny pigment, który u każdego wygląda inaczej. Przy okazji jest całkiem trwała. Uwielbiam ją. Ostatnia pomadka w tym zestawieniu to L'oreal Color Rich w odcieniu 173. Ma to być niby odpowiednik kolorystyczny tej słynnej Pillow Talk z Charlotte Tilbury. Miałam obie i chociaż są bardzo podobne do siebie, to jednak nie jest identyczny odcień. Nie mniej jednak nadal bardzo ładny i sięgam po nią chętnie. Jakościowo też jest bardzo dobra. I to by było na tyle jeśli chodzi o moje mazidła do ust. Nie planuję kupować nic nowego, dopóki nie zużyję jakiejś pomadki.

PAZNOKCIE - 18

W moim posiadaniu jest 15 lakierów do paznokci oraz baza pod lakier i dwa top coaty. Jeden mam już na wykończeniu, więc kolejny czeka na otwarcie. Preferuję klasyczne lakiery do paznokci. Nie kuszą mnie hybrydy, żele czy inne formy stylizacji paznokci. Ot zwykły lakier, jeden kolor i do przodu. Ponadto mam też latex do skórek, którego praktycznie nie używam i oczywiście zmywacz do paznokci - marki Isana. Nie wliczam ich do tego zestawienia. Lakiery do paznokci trzymam w małym plastikowym pudełku i nie kupuję więcej niż się do niego mieści. Aktualnie mam przestrzeń na jeszcze dwa lakiery, ale nie odczuwam potrzeby powiększania mojej kolekcji. Niczego się też z niej nie pozbywam. Wszystkie lakiery, które posiadam są nadal dobre oraz w regularnym użyciu.
 
Porządki w lakierach do paznokci

Moje ulubione kolory lakierów do paznokci to wszelakie odcienie różu. Od jasnych, mlecznych półprzezroczystych po kryjące, bardziej wyraziste, ale jednak nadal zgaszone kolory. Poza tym mam też jeden lakier w odcieniu klasycznej głębokiej czerwieni. Piękny jest. I jeden mniej oczywisty kolor, czyli zieleń khaki, którą lubię nosić jesienią. Najczęściej sięgam po dwa lakiery Catrice z serii More Than Nudes. Mam numerki 08 i 16. Uwielbiam te lakiery. Mają ładne cieliste kolory z delikatnym shimmerem. Są półprzezroczyste i nadają dłoniom taki elegancki zadbany wygląd. Poza tym lubię lakier z Lovely Gloss Like Gel numer 440. Ma w sobie delikatny brokat i też fajnie pasuje na co dzień, ponieważ nie rzuca się mocno w oczy. Natomiast mój ulubiony idealny odcień różu, to Wibo Extreme Nails numer 181.

PODSUMOWANIE - CZEGO SIĘ POZBYWAM?

Po moich dzisiejszych porządkach pozbywam się trzech kosmetyków. Tusz do rzęs Gosh Lash Me, jest bardzo stary. Nie używam go od dawna, nie wiem czemu go tyle trzymałam. Cień do powiek w sztyfcie MOIRA, był słaby. Kolor super, ale brokat szorował po powiece niczym wytrawny peeling. Za 31 zł podziękuję. Wymęczyłam go cudem chyba. Paleta Huda Beauty Nude Obsessions Light jest ze mną ponad trzy lata. Jej data ważności od otwarcia wynosiła tylko rok. Osobiście wychodzę z założenia, iż cienie do powiek można używać dłużej niż na to wskazuje producent. Jeśli oczywiście nie dzieje się z nimi nic podejrzanego. Ta paletka dokonała już swego żywota, cienie zaczynają się sypać a błyski łapią taki szary nalot. Używałam jej praktycznie codziennie, więc pozbywam się bez żalu.
 
kosmetyki, których się pozbywam

Podsumowując, bardzo lubię robić takie porządki w kosmetykach. Dzięki temu mogę sobie przypomnieć co dokładnie używałam w danym roku oraz jak te moje zasoby i preferencje kosmetyczne zmieniają się z upływem lat.
Moje poprzednie porządki możecie znaleźć tutaj: PORZĄDKI W MAKIJAŻU
 

A Wy robicie czasem takie porządki w kosmetykach? Ciekawa jest ile sztuk liczy Wasza kolekcja?

7 komentarzy

  1. Warto od czasu do czasu zrobić sobie taki porządek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam sporą kolekcję makijażu i za każdym razem, gdy muszę coś wyrzucić, robię to z bólem serca 😭 Ale porządki są potrzebne – przynajmniej robi się miejsce na nowe perełki! 💄✨

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie będzie znacznie więcej produktów. Twoja kolekcja nie jest duża, zaskoczyła mnie ilość lakierów do paznokci, bo jest ich sporo porównując do reszty kosmetyków, które tutaj pokazałaś.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawy post :D Ja mam dużo więcej ale niestety po terminie. Też muszę zrobić porządek.
    Pozdrawiam serdecznie 🤗
    Angelika

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe kosmetyki 😀 Ja też robię porządki w kosmetykach, ale tylko 2 razy w roku 😀

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję serdecznie za każdy komentarz. Czytam wszystkie, więc na pewno do Ciebie zajrzę w wolnej chwili. Jeśli mnie zaobserwujesz, to daj mi znać w komentarzu. Wszelaki spam i linki usuwam. | Thank you for every comment. I read them all, so I will definitely visit you in my free time. If you follow me, let me know in the comment. I remove all the spam and links.