Kosmetyki to część Komono i KonMari nie poświęca im szczególnej uwagi. Jednak ja, z racji tego iż jest to moja pięta Achillesowa, poświęciłam im cały post. Bałam się zabrać za tą kategorię, dlatego zostawiłam ją sobie niemalże na sam koniec. Jednak jak się okazało nie było tak źle. Ku mojemu zaskoczeniu, ogarnięcie tego całego bałaganu zajęło mi stosunkowo mało czasu. Uwinęłam się w jeden bardzo długi wieczór. Starałam się być bezwzględna. No dobra, przyznaję, że wstępne porządki w kosmetykach próbowałam już robić kilka razy od początku tego roku. Nie wychodziło mi to zbytnio, jednak trochę produktów przez te ostatnie kilka miesięcy wyrzuciłam lub wydałam znajomym, więc mam tego o około 1/3 mniej.
Porządki w kosmetykach pielęgnacyjnych
Swoje porządki zaczęłam od produktów pielęgnacyjnych. Zebrałam w końcu wszystko w jednym miejscu, opróżniłam każdą reklamówkę i pudełko. Tego właśnie bałam się najbardziej, zobaczenia jak naprawdę wygląda mój stan posiadania. Cóż mogę powiedzieć, przeżyłam lekki szok. Nadal bardzo dużo tego mam jak na moje skromne potrzeby. Nie mniej jednak ostro wzięłam się do pracy. Najpierw przejrzałam daty ważności posiadanych przeze mnie kosmetyków i wyrzuciłam wszystkie te, które były ze mną za długo lub miały dziwny zapach i konsystencję. Później wyrzuciłam te produkty, które mi z jakiegoś powodu nie służyły (np. mnie uczulały) oraz te, które były w dużej mierze zużyte, ale jakoś nie miałam serca ich wykończyć. Kilka sztuk odłożyłam do wydania. Po tym przeglądzie całkiem duża ilość kosmetyków ze mną została, ponieważ mam zamiar zużyć je wszystkie. Ambitny plan, wręcz bym powiedziała.
Po skończonym sortowaniu, ułożyłam wszystko na nowo. Produkty, z których korzystam na bieżąco, w szafce. Reszta, czekająca na swoją kolej powędrowała do szuflady i do pudełka. Wierzcie mi lub nie, ale wyrzuciłam cały pełniutki po brzegi worek na śmieci kosmetyków. Wywaliłam moje ciężko zarobione pieniądze. Nie powiem, zabolało mnie to trochę. Sto i jeden razy zastanowię się zanim ponownie skuszę się na wydanie pieniędzy na jakiejkolwiek promocji w Rossmannie czy innym Hebe.
Kosmetyki zajmowały mi dwie półki w jednym regale oraz dwie w kolejnym. To co się nie mieściło trzymałam w pudełkach oraz kilku reklamówkach, gdzieś tam poupychanych plus oczywiście łazienka. Po skończonych porządkach, kosmetyki zajmują mi dwie półki w jednym regale, a zapasy trzymam w dolnej szufladzie komody. Jest to zdecydowana poprawa. Przede wszystkim wiem teraz dokładnie co posiadam. Ponadto mam wszystko posortowane tak, aby łatwiej mi to było zużyć.
Porządki w kosmetykach do makijażu
W przypadku kosmetyków do makijażu metoda postępowania była taka sama. Najpierw zebrałam wszystko w jednym miejscu, a następnie przystąpiłam do segregacji. W tej kategorii było jeszcze radośniej. Wyrzuciłam mnóstwo produktów, które się przeterminowały, zmieniły konsystencję i zapach. Hitem był pięcioletni tusz do rzęs z Bell. Nie chcecie wiedzieć jak śmierdział. Oczywiście nie używałam go już, trzymałam opakowanie. Tylko po co? Też chciałabym to wiedzieć. Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że wyrzuciłam do śmieci kosmetyki, których prawie albo wcale nie użyłam. Bolało mnie to jeszcze bardziej niż wyrzucanie pielęgnacji. Niestety prawda jest taka, że nie ma sensu gromadzić nie wiadomo jak dużej ilości kosmetyków do makijażu, ponieważ jesteśmy w stanie nałożyć sobie na raz na twarz tylko ich określoną ilość. I nie ma opcji żebym przeciętna ja była w stanie zużyć w ciągu roku kilka bronzerów, róży, rozświetlaczy itd.
Nadal zostało mi całkiem sporo kosmetyków do makijażu, mimo iż część odłożyłam do wydania dla koleżanek. Miałam 57 różnego rodzaju produktów do makijażu ust. I to po jakiś tam wcześniejszych porządkach. Kredek do oczu i zaschniętych eyelinerów wyrzuciłam chyba ze 30 sztuk. Nie liczyłam tego wszystkiego, bo po prostu bolało mnie takie marnotrawstwo.
Porządki w lakierach do paznokci
Lakiery, zaraz po szminkach, to moja ulubiona kategoria. Są tanie, małe i można mieć nieskończoną ilość kolorów. Inny na każdy dzień roku. Miałam 108 lakierów do paznokci. W końcu odważyłam się je policzyć. Zmniejszyłam tą ilość o ponad połowę, tak aby lakiery mieściły mi się w jednym pudełku. Oczywiście powtarzały mi się niektóre kolory. Wyrzuciłam te stare, pozasychane, rozwarstwione. Żeby było śmieszniej aktualnie w ogóle nie maluję paznokci, jedynie czasem odżywką, ponieważ lakier błyskawicznie zdziera mi się w pracy i wygląda to bardzo nieestetycznie.
Jedyny lakier jaki udało mi się kiedykolwiek zużyć do końca to Wibo Express Growth, mam już piątą jego buteleczkę. Niestety tego lakieru już nie produkują, a szkoda ponieważ był to nudziak idealny, który w ogóle mi się nie ścierał. W lakierach też robiłam już w tym roku trzy selekcje i za każdym razem kilkanaście buteleczek szło do śmieci. Nie chcę nawet myśleć ile ich było na starcie. Pewnie z 200.
Próbki i jednorazowe maseczki
Miałam ich pełniutkie pudełko, takie mniej więcej wielkości pudełka na buty. Pozbyłam się większej ilości różnego rodzaju próbek, bo jak się okazuje one też mają daty ważności. Zostawiłam sobie tylko te, które odpowiadają wymogom mojej skóry i które mogę wykorzystać podczas wyjazdu. Naprawdę nie wiem po co mi tyle tego. Nie biorę więcej żadnych próbek.
Podobnie było z moją kolekcją jednorazowych maseczek do twarzy. Przejrzałam wszystko pod kątem dat oraz preferencji mojej skóry. Część z nich musiałam niestety wyrzucić. Część puściłam w świat. Resztę zostawiłam i obiecałam sobie używać jedną maseczkę na tydzień, żeby jakoś to w końcu po zużywać. Na chwilę obecną mam zakaz kupowania maseczek.
Nie kupuj na zapas
Podsumowując, naprawdę, naprawdę, naprawdę nie warto kupować kosmetyków na zapas. Nawet jeśli jest jakaś super promocja, bo za chwilę będzie kolejna w innym sklepie. Jesteśmy w stanie używać tylko określonej liczby kosmetyków na raz. Produkty mają swoje daty ważności i w pewnym momencie będziemy musieli coś wyrzucić, bo chyba nie chcemy nakładać sobie na ciało, twarz i oczy czegoś co może wywołać u nas reakcję alergiczną. Naprawdę nic tak nie boli, jak wywalanie pieniędzy w błoto, czyli wyrzucanie ledwo użytych przeterminowanych kosmetyków. Przekonałam się o tym na własnej skórze. Nie było to przyjemne doświadczenie, mimo że podziękowałam moim kosmetykom za to jak dzielnie mi służyły. Pociesza mnie jedynie myśl, że już od dłuższego czasu nic nie kupuję. Jestem niezmiernie szczęśliwa, że przebrnęłam przez tą kategorię i porządki w kosmetykach mam już za sobą. Teraz dopiero widzę jak zgubne są skutki zakupoholizmu.
Robicie czasem porządki w kosmetykach? Czy może tak jak ja, ciągle coś kupujecie bez zwracania uwagi na całkowity stan posiadania, aż urasta to do rangi problemu?
Więcej o moich cyklicznych porządkach w kosmetykach (KLIK!)
Więcej o moich porządkach metodą KonMari (KLIK!)
Oj dziewczyno, ale miałaś pierdzielnik w tych kosmetykach.
OdpowiedzUsuńA owszem, miałam ogromy. Na szczęście teraz jest tylko jedna półka i to nawet niepełna.
Usuń