W ostatnim poście pisałam o tym, że planuję zrobić kolejne generalne porządki. Może się to wydawać dziwne z perspektywy tego co prezentuję na moim blogu oraz tego co Marie Kondo napisała w swojej książce o tym, że takie wielkie generalne porządki robi się raz w życiu i później człowiek ma już spokój. I z tym jak najbardziej się zgadzam. Myślę, że jedno nie wyklucza drugiego. Książka zakłada, że wychodzimy z punktu bałaganu, zagracenia, chaosu i dezorganizacji. A co jeśli nasza przestrzeń życiowa jest uporządkowana? Wtedy nie powinniśmy mieć potrzeby odwalania wielkiego sprzątania. Nie mniej jednak naturalnym dla mnie jest, że człowiek próbuje ulepszyć swoją przestrzeń i dostosować ją bardziej pod siebie. Dlatego uważam, że dalsza chęć "sprzątania" nie przeczy temu co KonMari pisze w swojej książce. Generalne porządki to jedno, a dalsze porządki to już właśnie takie małe poprawki, do których słowa porządki i sprzątanie zupełnie mi nie pasują, ponieważ nie wywołują już one we mnie ogromu negatywnych emocji, a wręcz przeciwnie.
Zauważyłam na swoim przykładzie jak bardzo zmienia się perspektywa i punkt widzenia po czymś takim. Takie ogromne porządki, wywalanie wszystkiego z szaf, pozbywanie się mnogości zbędnych rzeczy zmuszają do zastanowienia się nad sobą i naprawdę zmieniają sposób myślenia oraz postrzegania pewnych spraw. W moim przypadku było to przede wszystkim zaprzestanie bezmyślnego kupowania, które nastąpiło zanim jeszcze zaczęłam porządki. Teraz, zanim cokolwiek kupię i umieszczę w mojej przestrzeni życiowej, zastanawiam się czy dana rzecz jest mi naprawdę potrzebna i konieczna do szczęścia oraz co najważniejsze gdzie ją przechowywać i czy znajdę dla niej miejsce. Myślę, że takie moje podejście wynika nie tylko z zastosowania metody KonMari, która mówi o tym aby zostawiać tylko to co zapala iskierkę radości w naszym sercu, ale również z czegoś więcej. A mianowicie z zasad minimalizmu.
Zauważyłam na swoim przykładzie jak bardzo zmienia się perspektywa i punkt widzenia po czymś takim. Takie ogromne porządki, wywalanie wszystkiego z szaf, pozbywanie się mnogości zbędnych rzeczy zmuszają do zastanowienia się nad sobą i naprawdę zmieniają sposób myślenia oraz postrzegania pewnych spraw. W moim przypadku było to przede wszystkim zaprzestanie bezmyślnego kupowania, które nastąpiło zanim jeszcze zaczęłam porządki. Teraz, zanim cokolwiek kupię i umieszczę w mojej przestrzeni życiowej, zastanawiam się czy dana rzecz jest mi naprawdę potrzebna i konieczna do szczęścia oraz co najważniejsze gdzie ją przechowywać i czy znajdę dla niej miejsce. Myślę, że takie moje podejście wynika nie tylko z zastosowania metody KonMari, która mówi o tym aby zostawiać tylko to co zapala iskierkę radości w naszym sercu, ale również z czegoś więcej. A mianowicie z zasad minimalizmu.
O minimalizmie czytałam zanim trafiłam na książkę Marie Kondo. Temat wydawał mi się wtedy bardzo skrajny i ekstremalny. Nie mniej jednak kiedy zakończyłam proces sprzątania moje zainteresowanie tym tematem nie zniknęło. Przez ostatnich kilka miesięcy przeglądałam posty na różnych blogach, oglądałam filmiki na Youtubie, patrzyłam jak żyją i funkcjonują ludzie wyznający tą ideologię, ile rzeczy posiadają i dlaczego je posiadają. Zauważyłam, że z wieloma poglądami się zgadzam. Mam wrażenie, że mimowolnie zaczęłam w jakimś stopniu adaptować zasady minimalizmu do mojego życia. I już nie wydaje mi się on taki ekstremalny jak kiedyś. Jednak bez obaw, daleko mi jeszcze do zostania prawdziwą minimalistką i tak na dobrą sprawę nie planuję nią być. Myślę, że spokojnie mogę się nazwać prominimalistką. Uważam, że minimalizm jest ważny, jest potrzebny, warto się nim interesować i z niego czerpać jednak należy to robić w stopniu jaki jest dla nas odpowiedni w danym momencie naszego życia. Przesada w żadną stronę nie jest wskazana.
Pozbywanie się rzeczy to proces
Uważam, iż pozbywanie się rzeczy jest to proces sam w sobie, który towarzyszy nam przez całe życie. Z tego prostego względu, że zarówno my jak i nasza egzystencja się zmienia. Jeśli zastanowimy się nad tym jaką osobą byliśmy te 10 cz 15 lat temu, ba nawet rok temu to zdamy sobie sprawę, że teraz jesteśmy inni. Zmieniamy się my, zmienia się nasze otoczenie, praca, miejsce zamieszkania, partner, nazwisko, ilość członków rodziny, wygląd, poglądy, wierzenia, potrzeby i pragnienia. Przedmioty nas otaczające zużywają się z biegiem czasu i w pewnym momencie pojawia się konieczność zakupienia nowych. Jest to zupełnie normalny i naturalny proces. Tylko krowa nie zmienia zdania i zawsze mówi muu. Oczywistym jest zatem, iż zmienia się nasz stan posiadania i to co było nam potrzebne 6 miesięcy temu może w ogóle nie być nam potrzebne teraz. Myślę, że warto się co jakiś czas zatrzymać i zastanowić czy rzeczy, które zgromadziliśmy w naszych domach odzwierciedlają nas tutaj i teraz, czy wspierają nas w działaniu, ułatwiają nam codzienność, pomagają w dotarciu do wyznaczonego celu. Tak jak wiele osób, w tym i ja, robi przegląd oraz aktualizację garderoby raz lub dwa razy do roku wraz ze zmianą sezonu na letni bądź zimowy, tak warto ten raz czy dwa razy do roku zrobić przegląd i aktualizację reszty naszego stanu posiadania i pozbyć się rzeczy, które są nam zbędne.
Brak komentarzy
Dziękuję serdecznie za każdy komentarz. Czytam wszystkie, więc na pewno do Ciebie zajrzę w wolnej chwili. Jeśli mnie zaobserwujesz, to daj mi znać w komentarzu. Wszelaki spam i linki usuwam. | Thank you for every comment. I read them all, so I will definitely visit you in my free time. If you follow me, let me know in the comment. I remove all the spam and links.