Jak udało mi się wygrać z moim zakupoholizmem

Dzisiaj postanowiłam przybliżyć Wam trochę historię moich zmagań z nadmiernym kupowaniem oraz opisać na swoim przykładzie działania, które pomogły mi przezwyciężyć ten problem. Walka była ciężka, długa i mam wrażenie, że momentami jeszcze trwa. Ale zacznijmy od początku. Mój problem zaczął się mniej więcej w roku 2014, czyli 5 lat temu. Na początku kupowałam sobie różne kosmetyki pod wpływem Youtuba, blogów i ogólnego trendu urodowego. Była to taka pogoń za nowościami oraz chęć bycia "na bieżąco". Z czym i z kim? Nie mam pojęcia. Na tym etapie to było jeszcze pod kontrolną. Później zaczęłam jednak kupować więcej i więcej. Nie były to rzeczy drogie, ponieważ moje środki finansowe są mocno przeciętne. Nie mniej jednak w pewnym momencie na zakupy chodziłam codziennie. Ot jakaś pierdółka za kilka złotych, wazonik, świeczka, pudełeczko na drobiazgi, bluzka z second handu, podkładki na stół, koszyczek, wstążeczka, pędzelek, naklejki do paznokci, pilniczek, lakier, woda toaletowa, krem do rąk, maseczka, talerzyk, kubeczek, bransoletka, kolczyki, pasek, apaszka, poszewka na poduszkę, taca itd. Na pewno wiecie o co mi chodzi. Nie ważne co, byle coś kupić najlepiej na promocji i tanio. Rzeczy, nawet te najmniejsze mają to do siebie, że kiedy jest ich dużo to nagle stają się widoczne, zabierają wolne miejsce i zaczynamy się o nie potykać.
 
Huge shopping haul
 
Po około półtorej roku zaczęło do mnie docierać, że coś jest chyba nie tak. Po niecałych trzech latach uświadomiłam sobie, że mam faktyczny problem i muszę przestać, bo mój budżet oraz przestrzeń życiowa dłużej tego nie zniesie. Pod koniec 2016 roku mój problem sięgnął szczytu. Rzeczy miałam poupychane wszędzie i rozpaczliwie brakowało mi miejsca. Zakupy często nierozpakowane leżały w reklamówkach pod biurkiem, czy za łóżkiem, wszędzie miałam pełno pudeł, w których gromadziłam kolejne nabytki. Doszło do tego, że aby iść spać musiałam najpierw przełożyć ubrania na krzesło, aby zwolnić sobie łóżko. Następnie rano przekładałam te ciuchy znowu z krzesła z powrotem na łóżko i tak w koło Macieju. 

Na początku myślałam, że ja się po prostu nie umiem zorganizować w za małej przestrzeni, dlatego zaczęłam szukać na Youtubie informacji na temat. Tak trafiłam na fajny (nieistniejący już) kanał o minimalizmie. Temat oczywiście bardzo mnie zainteresował, ponieważ był absolutnym przeciwieństwem mojej ówczesnej egzystencji. Powiem szczerze, że na początku przecierałam oczy ze zdumienia i niedowierzania. Jak to jest w ogóle możliwe, jak ci ludzie mogą tak żyć? Minimalizm wtedy, to był dla mnie jakiś wybryk natury, który się ogląda w zoo. No bo jak można funkcjonować z 60 sztukami garderoby łącznie, kiedy ja samych koszulek miałam 64. Jak można cały swój dobytek, łącznie z garami kuchennymi spakować w dwie walizki przy przeprowadzce. Jak można żyć w dwie osoby w kawalerce i mieć jedną szafę praktycznie pustą? No jak?! Z jednej strony się dziwiłam, z drugiej po cichu zazdrościłam tym ludziom, że potrafią żyć tak jak chcą. Wiedzą jak odpuścić, pozbyć się zbędnych rzeczy, nie odczuwają ciągłej potrzeby kupowania. W pewnym momencie gdzieś coś w środku mnie pękło. Zobaczyłam swój problem widoczny jak na dłoni i uświadomiłam sobie, że nie chcę tak dłużej żyć. Uświadomienie sobie i przyznanie się przed samą sobą, że ma się problem to pierwszy i najważniejszy krok do zmiany. Następnie trzeba jeszcze chcieć się zmienić i podjąć konkretne działania we właściwym kierunku. Co niestety nie jest łatwe.


Zakupoholizm jest jak zaklęte koło. Człowiek ma zły humor, idzie na zakupy. Jest chwilowa euforia i radość. Następnie wraca się do domu i dorzuca kolejną nową rzecz do sterty innych podobnych. Na sam koniec występują wyrzuty sumienia, które najczęściej zagłusza się kolejnymi zakupami. Mnie na szczęście udało się ten cykl przerwać i jakoś na przełomie 2016 i 2017 roku przestałam kupować. Oczywiście samo zaprzestanie chodzenia na zakupy nie wystarczy. Przede wszystkim trzeba zidentyfikować przyczynę zakupoholizmu i zrozumieć z czego on w naszym przypadku wynika. Jeżeli nie wiemy co jest istotą naszego problemu oraz dlaczego postępujemy tak a nie inaczej to trudno nam będzie zmienić nawyki. W efekcie za chwilę pobiegniemy na zakupy znowu. U mnie zakupoholizm w dużej mierze wynikał z mojej nieumiejętności radzenia sobie ze stresem w pracy oraz problemów w życiu osobistym. Aby odreagować, szłam na zakupy. Aby zrozumieć istotę mojego problemu skupiłam się bardzo mocno na znalezieniu mojego "dlaczego". Dlaczego ciągle coś kupuję? Kiedy to się zaczęło? Jak się czuję ciągle kupując? Dlaczego chcę przestać? Co chcę przez to osiągnąć? Jak się czułam zanim wystąpił u mnie ten problem? Jak się czuję kiedy nie mogę sobie nic kupić? Dlaczego? Można powiedzieć, że zrobiłam sobie taką mini psychoanalizę. Kiedy zrozumiałam mechanizm mojego zachowania, było mi łatwiej zapanować nad ciągłą potrzebą pójścia na zakupy. Na początku było to tylko kilka dni nie kupowania. Później znowu coś kupiłam, potem znowu nie kupowałam. Za każdym razem starałam się jednak wydłużyć okres nie kupowania chociaż o jeden dzień. Nie było to łatwe, kosztowało mnie to wiele nerwów, ale się uparłam. I tak mijały tygodnie, które zamieniały się w miesiące. Powoli przejmowałam coraz większą kontrolę nad swoimi wydatkami. W końcu doszłam do momentu, w którym planowałam zakupy i kupowałam głównie to co mi było potrzebne. Oczywiście czasem zdarzało mi się skusić na jakąś promocję lub po prostu kupić więcej niż miałam w planach. Jednak zakupy przestały być już głównym punktem i jedyną radością mojego dnia.

Ponieważ ten post jest już strasznie długi, poniżej rozpisałam w kilku punktach działania, które podjęłam, aby pomóc sobie w walce z problemem jakim jest zakupoholizm. 

1. Postawiłam sobie bardzo realny cel finansowy - zakup nowego aparatu fotograficznego za gotówkę. Bardzo ważne jest, aby mieć konkretny cel, który będzie nas motywować do walki z nałogiem. Jeżeli chcecie wyjechać na jakąś super wycieczkę, to ją znajdźcie. Zobaczcie ile kosztuje, aby wiedzieć ile musicie odłożyć. Zobaczcie jej plan, obejrzyjcie zdjęcia miejsca, do którego chcecie jechać, posprawdzajcie ceny jedzenia itd.
2. Zrezygnowałam z subskrypcji mailowej wszystkich sklepów i drogerii, odlubiłam ich profile na Facebooku, przestałam przeglądać gazetki promocyjne.
3. Zsumowałam WSZYSTKIE zakupy z danego miesiąca. Mnie osobiście wydawało się, że kupowałam mało. No bo co to jest jeden lakier za 5,99 zł. Tylko jeśli wydajesz taką małą kwotę codziennie to po miesiącu masz sumę wysokości 179,70 zł. Po całym roku 2156,40 zł. Daje do myślenia? Co byś zrobiła gdyby nagle z nieba spadło ci 2000 zł? A często gęsto to nie jest tylko jedna rzecz, ale kilka pierdółek za 6,8,10 zł. Niby niewielkie kwoty, ale na wakacje można uzbierać.
4. Zaczęłam stawiać czoła moim problemom, zamiast je zagłuszać zakupami.
5. Znalazłam sobie inną pracę, aby zmniejszyć źródło mojego stresu.
6. Zaczęłam regularnie ćwiczyć oraz praktykować jogę, kiedy zrobiło się ciepło zaczęłam codziennie jeździć na rowerze. Wszystko po to, aby odwrócić swoje myśli od zakupów oraz znaleźć inne formy radzenia sobie ze stresem. 
7. Znalazłam sobie dodatkową pracę, aby podratować trochę moje finanse oraz mieć jakieś zajęcie, które odwróci moją uwagę od chęci robienia zakupów. 
8. Znalazłam sobie hobby, z tego samego powodu co powyżej. 
9. Posprzątałam metodą KonMari, co jeszcze bardziej otworzyło mi oczy na absurdalność mojego postępowania. Dla mnie to była taka kropka nad i, która spowodowała, że definitywnie przestałam kupować oraz pomogła mi zmienić moje nawyki. Zaprzestanie kupowania to jedno, nie mniej jednak trzeba coś zrobić z tymi wszystkimi rzeczami, które się nagromadziło. Nie musicie koniecznie czytać książki tej pani, ale warto zastosować jej patent na sprzątanie. Czyli jeśli mamy za dużo kosmetyków, to zbieramy absolutnie wszystkie łącznie z tymi w łazience w jednym miejscu na podłodze i łapiemy się za głowę, ile tego mamy. Kiedy człowiek ma to wszystko poupychane gdzieś po kątach, to niejako nie widzi problemu. Kiedy jednak zbierze się wszystko w jednym miejscu i nagle okazuje się, że mamy 27 balsamów, albo 421 lakierów do paznokci, to daje do myślenia. Zwłaszcza jeśli część z tych zbiorów trzeba wyrzucić, bo coś jest przeterminowane 3 lata.
10. Przestałam szukać wymówek, a bo to jest tanie, a bo promocja, a bo coś tam jeszcze innego.

Aktualnie jestem na etapie, że potrafię wejść do sklepu, popatrzeć na promocje i wyjść nic nie kupując. Udało mi się skutecznie zmienić moje nawyki i zakupoholizm mam pod kontrolą. Moje zakupy ubraniowe, kosmetyczne czy żywieniowe planuję. Jeżeli kończy mi się jakiś kosmetyk to wtedy rozglądam się za jakąś fajną promocją, nigdy na odwrót. Nie kupuję czegoś, bo jest taka super okazja, więc muszę. O nie, ja nic nie muszę. Jeżeli dopada mnie słabość zadaję sobie pytanie: dlaczego chcę to kupić, czy jest mi to potrzebne, gdzie to postawię, kiedy to zużyję, ile mam podobnych rzeczy w domu, do czego mi to będzie pasować? Oczywiście jestem tylko człowiekiem i czasem zdarza mi się popłynąć, nota bene na początku tego roku miałam 8 balsamów do ciała, teraz 3,5. Na szczęście nie są to nigdy ogromne kwoty. Na sam koniec napiszę, że zakupoholizm to jest taka plaga XXI wieku. Zewsząd zalewa nas nieustanna fala reklam oraz promocji. W telewizji, w gazetach, na Facebooku, Instagramie czy naszym mailu. Zakupy robi się teraz banalnie łatwo. Wystarczy tylko dotknąć kartą do czytnika i nowy lakier już jest. Ba nie trzeba nawet wychodzić z domu, każdy z nas ma możliwość kupienia najbardziej ubzduranej rzeczy z drugiego końca świata. Ulec pokusie jest wyjątkowo łatwo. Wytrwać w postanowieniu nie kupowania bardzo ciężko. Nie mniej jednak każdy moment jest dobry aby wziąć odpowiedzialność we własne ręce i przejąć kontrolę nad swoimi finansami. Mnie się to udało, Wam też się uda.

Jeżeli doczytałyście do końca to gratuluję, to był długi post. Napiszcie czy miałyście kiedyś podobny problem i jak Wam się udało z nim poradzić. A może wygrałyście z jakimś innym nałogiem?

38 komentarzy

  1. Ja również kiedyś kupowałam ubrania i kosmetyki bez opamiętania, ale jakoś samo z siebie mi przeszło 😜 Ubrań nie muszę kupować przez najbliższych kilka lat, braki w kosmetykach uzupełniam na bieżąco 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażeni, że całkiem sporo osób przechodzi przez takie etap szału zakupowego. Jedni wyrastają z tego sami, drudzy muszą ciężko nad sobą pracować żeby przestać.

      Usuń
  2. W pełni zgadzam się ze stwierdzeniem, że zakupoholizm to plaga dzisiejszych czasów, sama coś o tym wiem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że nie masz zbyt bolesnych doświadczeń ;)

      Usuń
  3. Nie miałam tego problemu, ale to raczej wynika z faktu, że ja akurat zakupów specjalnie jakoś nie lubię. Mimo to, spodziewałam się, że to poważny problem, a kiedy przeczytałam, wyobraziłam sobie 421 lakierów... Zamarłam. Wydawało mi się, że już ja mam problem, bo mam lakierów 10, w różnych kolorach, bo miewam czasami kolorystyczne zachcianki... 421 to zupełnie inna skala problemu.
    Gratuluję Ci, że zmierzyłaś się tak odważnie z tym problemem i udało Ci się! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta liczba to była taka orientacyjna, bo szczerze mówiąc nie miałam wtedy odwagi policzyć moich kosmetyków, ale było ich masakrycznie dużo. Z tego co pamiętam to po pierwszych próbach porządków lakierów zostało mi 108, teraz mam jakieś 40 buteleczek i nie kupuję.

      Usuń
  4. Ja się uspokoiłam na pewno kosmetyki kupuję mądrzej. Ale ubrani anadal lubie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ostatnio nie mam weny zupełnie na mierzenie ubrań, a przydałoby się parę rzeczy wymienić.

      Usuń
  5. Ojej :( Cel genialny i trzymam kciuki, żę Ci się uda! Mnie naszczeście zapukoholizm ominął. Zawsze się siebie poytam czy faktycznie bede tego potrzebować. Choć te wszystkie ładne rzeczy tak bardzo kuszą ;D Ja bardzo chciałąbym podróżowaź, dlatego pieniążki odkładam :D Moze to dlatego ten zakupoholizm, poszedł gdzieś dalej :D Bo mam cel, na który warto odłożyc :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, najważniejsze to mieć cel, do którego się dąży. Też aktualnie składam na wakacyjne wojaże.

      Usuń
  6. Ja na szczęście nie mam tego problemu.Ja bardzo lubię kupować kosmetyki ale gdy jestem w sklepie i coś mnie kusi to zawsze zastanawiam się czy faktycznie jest mi to potrzebne. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Myślę, że twoje sposoby mogą się wielu osobom przydać:* Ja zawsze stawiam sobie określą kwotę miesięczną na przewalenie (ubrania, kosmetyki) np. £50 i nie przekraczam tej kwoty:D. W tym roku dużo też dał mi projekt denko 2019, kupuję tylko wtedy kiedy coś wykończę i dzięki temu mniej szajsu mi zalega hehe:D Buziaczki:*

    OdpowiedzUsuń
  8. O kurcze faktycznie robiłaś spore zakupy. Ja to chyba nigdy tak nie kupowałam. Jak pewnie już wiesz po przeczytaniu wpisu u mnie, jakoś ja bardziej jestem typem oszczędzającym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Człowiek sobie często nie zdaje sprawy ile wydaje dopóki nie zacznie tego sumować. Ja teraz też jestem już typem oszczędzającym.

      Usuń
  9. Brawo za szczerość! Podziwiam Cię że tak otwarcie dzielisz się doświadczeniem!
    W Rozmaitościach wstawię zajawkę do tego wpisu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bardzo mi miło. Mnie bardzo pomogło czytanie o podobnych problemach u innych osób i uświadomienie sobie, że nie jestem z tym sama, dlatego też o tym piszę.

      Usuń
  10. Wykazałaś się mega siłą, żeby pokonać ten problem. Niestety teraz mamy czasy, które nie ułatwiają życia bez zasypywania się toną nieprzydatnych przedmiotów... Trzymaj się mocno! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja kupuje to co mi siępodoba jeśli mnie nie stać to nie kupuje ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To też jest kolejna istotna kwestia, nie żyć na kredyt.

      Usuń
  12. Zakupoholizm jest wszechobecny, mam wrażenie,że ludzie kupują bo ktoś ma to ja też muszę mieć- przecież nie mogę być gorsza ! Super ,że podzieliłaś się swoimi doświadczeniami!brawo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Ilość posiadanych rzeczy materialnych nie jest wyznacznikiem lepszości, ani gorszości.

      Usuń
  13. Też kiedyś miałam tendencję do gromadzenia rzeczy, szczególnie zwodnicze było dla mnie kupowanie ubrań w sh, bo są po prostu bardzo tanie i bezrefleksyjnie wkładałam je do koszyka. Od kilku lat jednak zaczęłam o wiele bardziej świadomie podchodzić do zakupów. Szczególnie tych ubraniowych i kosmetycznych. Stawiam na minimalizm. Idąc do sh lub drogerii robię listę, czego potrzebuję i to kupuję, tylko to. :)
    Cieszę się, że i Tobie udało się zwyciężyć zakupoholizm. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też bardzo lubię sh i podobnie jak ty kupowałam ubrania, bo były tanie. Nie ważne, że później i tak ich nie nosiłam, bo do niczego mi nie pasowały. Teraz mam szczegółową listę ubrań, które chciałabym włączyć do garderoby, jak coś się z nią pokrywa to kupuję.

      Usuń
  14. Gratuluję, że udało Ci się wyjść z tej sytuacji i to jeszcze samemu - podziwiam na prawdę :) I podziwiam, że dzielisz się swoimi doświadczeniami :) Ta pułapka youtuba, blogów, polecania to jest w gruncie rzeczy coś strasznego. Ja również wiem, że kupuję za dużo, mam za dużo, gromadzę zapasy i sama zauważyłam że na to rzutują stresujące sytuacje, bo jak jest ok to może mnie tygodniami nic nie kusić, a potem przychodzi gorszy czas i wszystkie promocje do mnie wołają :( Ale staram się z tym walczyć i ograniczać i teraz jestem na detoksie zakupowym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cały tydzień zastanawiałam się czy dodać ten wpis, ale jeżeli chociaż jednej osobie się trochę lepiej zrobi po przeczytaniu to uważam, że warto :) Myślę, że pomógł mi też trochę fakt, iż jestem okropnie uparta. Dla odmiany uparłam się, że nie będę kupować. Na mnie najbardziej zgubny wpływ miał youtube, dlatego teraz oglądam go dużo mniej i też szukam innych treści niż kiedyś. Instagram o dziwo tak na mnie nie działa. Wiem jak czasem trudno jest się powstrzymać od zakupów, mnie się zdarzało wchodzić i wychodzić po kilka razy ze sklepu, aż się ochronna na mnie dziwnie patrzyła, bo chciałam sobie coś kupić a jednocześnie wiedziałam, że nie powinnam. Będę trzymać kciuki za Twój detoks :)

      Usuń
  15. Podziwiam Cię i naprawdę gratuluję! Ja mam ograniczony budżet, dużo odkładam więc ciągle przed zakupem zastanawiam się trzy razy czy aby na pewno dana rzecz mi będzie potrzebna. Staram się kupować na promocji, w second handach, jakoś sobie radzę :) wspaniały wpis, bardzo inspirujący!
    Pozdrawiam ciepło ♡

    OdpowiedzUsuń
  16. Problemu nigdy nie miałam, ale czasem kupowałam za dużo, szczególnie na początku blogowania. Teraz 5x się zastanawiam nad zakupami, no i praktycznie nie chodzę do sklepów stacjonarnych!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie blogowanie paradoksalnie motywuje do nie kupowania oraz zużywania tego co posiadam :)

      Usuń
  17. ja na początku blogowania kupowałam tonami. Szampony, odżywki, maski, kosmetyki... Dopiero po jakimś czasie złapałam się za głowę co ja wyrabiam...

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja jestem chyba w podobnej sytuacji choć ciągle powtarzam sobie że dam radę się uporać z tymi zapasami to jednak idzie mi ciężko... cześć kosmetyków już rozdalam. Mam ich wciąż sporo ale staram się na bieżąco zuzywac. I co najważniejsze próbuje nie kupować już nowych choć z tym wiadomo bywa różnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem coś o tym. Ostatnio wyszłam na prosto z kosmetykami do włosów. Skończyłam ostatnią odżywkę i już kombinowałam, żeby sobie kupić dwie... bo promocja i są tanie. Na szczęście się opanowałam.

      Usuń
  19. Gratulacje! Ja powiem szczerze, że aż takiego problemu nie mam, lecz niestety często łapię się na tym, że kupuje za dużo kosmetyków. Np. skończy mi się krem do twarzy a w to miejsce kupie ich z 5 i jakieś dodatkowe kosmetyki bo była "okazja" i tak na dzień dzisiejszy mogłabym otworzyć własną drogerię..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No więc właśnie, tak to się zaczyna i w pewnym momencie łatwo jest zgubić jakąś granicę.

      Usuń
  20. Thanks so much for sharing this post. As a fellow shopaholic, I could relate. I too love to accumulate things, especially when they're on sale. Earlier this year, I challenged myself to shop only on Fridays, and for two months it worked. Then I fell off the wagon again and am now climbing back on. Reading about your experiences showed me that I'm not alone. I know I'll never quit shopping -- mostly because I don't want to! -- but it's nice to know that when I really put my mind to it, I can curb it. Weirdly, Pinterest helps. Adding pins to various boards is like buying things, but not and satisfies my urge to accumulate and curate. Anyway, thanks again. I wish you continued success in your mission! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. You'r definitely not alone. Recovering from shopaholism, like any other addiction has it's up's and down's. It took me years to get to the point when I'm finally comfortable with my spending and the amount of stuff that I own. Pinterest also helped me a lot. As you said, it's like buying things but without actually accumulating them.

      Usuń

Dziękuję serdecznie za każdy komentarz. Czytam wszystkie, więc na pewno do Ciebie zajrzę w wolnej chwili. Jeśli mnie zaobserwujesz, to daj mi znać w komentarzu. Wszelaki spam i linki usuwam. | Thank you for every comment. I read them all, so I will definitely visit you in my free time. If you follow me, let me know in the comment. I remove all the spam and links.