Przez pół roku nie kupowałam ubrań - wyznania byłej zakupoholiczki

Na początku tego roku w styczniu zrobiłam generalny przegląd moich ubrań. Odłożyłam wtedy do pudła wszystkie rzeczy, w które się nie mieszczę. Chciałam aby w mojej szafie zostały tylko te ubrania, które faktycznie noszę. I tak też się stało. Uświadomiłam sobie wtedy, że mam wystarczającą ilość ubrań. Było to dla mnie dosyć sporym zaskoczeniem, ponieważ należę do tych osób właśnie, które często narzekają, że nie mają co na siebie włożyć. Dotarło do mnie wtedy również, że tak na dobrą sprawę moda mnie kompletnie nie interesuje i nie odczuwam najmniejszej potrzeby podążania za trendami. Zwłaszcza, że bardzo wiele z nich totalnie do mnie nie pasuje. Doszłam do wniosku, że potrzebuję pewnych zmian w garderobie. Wiedziałam czego chcę, ale nie wiedziałam jak to przełożyć na to co mam w szafie, aby osiągnąć wymarzony przeze mnie efekt. Zamiast więc iść na zakupy i poszaleć na wyprzedażach, chociaż sama o tym pisałam, postanowiłam zrobić coś innego. Ponieważ w przeszłości zdarzało mi się nie raz kupić ciuchy, których później nie nosiłam, postanowiłam dać sobie na wstrzymanie. Pomyślałam: ciekawe co by się stało gdybym przestała kupować ubrania tak całkowicie przez kilka miesięcy? Jak się możecie domyślić, tak też zrobiłam. Postanowiłam nie kupować ubrań przez kolejnych 6 miesięcy.

Ubrania rzucone na łóżko


Mój plan

Oczywiście moje główne założenie było takie, że nie kupuję ubrań w ogóle.  Ponadto nie chodzę po galeriach handlowych, lumpeksach, sklepach z odzieżą, nie przeglądam żadnych stron, czy gazet o modzie, nie zaglądam do sklepów internetowych, itd. Dopuściłam jedynie taką możliwość, że jeżeli coś będzie mi bardzo potrzebne, to to kupię. Wiadomo ubrania, buty, bielizna się zużywają. Nie chodziło mi o to aby chodzić boso i obszarganą. Chciałam po prostu zobaczyć co się stanie jeśli zdejmę całą moją uwagę z tematu garderoby przy jednoczesnej akceptacji mojego stanu posiadania jako wystarczającego. Jesteś ciekawe czy udało mi się wytrwać i nic nie kupić?


Czy kupiłam coś przez ostatnie pół roku? Jakie problemy napotkałam?

Zacznę od tego, że się złamałam. Na początku kwietnia kupiłam beżowy golf w lumpeksie. Wisiał na wystawie jeden jedyny zupełnie jak nowy i w moim rozmiarze, akurat centralnie naprzeciwko wyjścia z przychodni lekarskiej. Golf taki miałam na liście od zeszłej jesieni, założyłam go już klika razy, także powiedzmy że czuję się usprawiedliwiona. Pod koniec czerwca kupiłam białe trampki, ponieważ oprócz sandałek nie miałam żadnych butów na lato. Ponadto kupiłam jeszcze biustonosz, majtki i dwie pary skarpet. Dla mnie były to rzeczy z kategorii potrzebne. Natomiast na pierwsze prawdziwe zakupy poszłam dopiero w sierpniu. Powiem Wam szczerze, że wytrwanie w postanowieniu nie kupowania było dla mnie łatwe (poza tym małym skokiem w bok z moim golfem). Czas, który normalnie poświeciłabym na chodzenie po sklepach przeznaczyłam na coś innego. I tak jakoś zleciało sama nie wiem kiedy. W tych kilku minionych miesiącach byłam na weselu, osiemnastych urodzinach, imieninach, obiedzie świątecznym, grillu, randce, kilku rozmowach w sprawie pracy, pogrzebie, wypadzie weekendowym oraz wyjeździe wakacyjnym. Jednym słowem żyłam normalnie tak jak każdy. Ani razu nie miałam problemu z tym w co się ubrać. Wiedziałam, że muszę wyciągnąć coś z szafy, bo nie mam innego wyjścia. Ta świadomość niejako ułatwiała mi cały proces ubierania się. Tym sposobem na wesele założyłam po prostu sukienkę kupioną cztery lata temu. I nie przejmowałam się tym, że już mnie ktoś w niej widział dwa razy, bo to jest po prostu głupie. Jak ktoś będzie chciał mnie obgadać to i tak to zrobi bez względu na to w co będę ubrana ;).

Przez pól roku nie kupowałam ubrań

Czego nauczyło mnie nie kupowanie ubrań?

1. Przede wszystkim te minione ponad pół roku utwierdziło mnie tylko w przekonaniu, że zawartość mojej szafy jest wystarczająca pod względem ilości ubrań. Nie znaczy to oczywiście, że nie potrzebuję żadnych nowych rzeczy, bo potrzebuję. Nie muszę jednak wymieniać połowy mojej garderoby oraz dokładać do niej wielu nowych elementów jak mi się to początkowo wydawało.
2. Przekonałam się, że moja szafa jest całkiem nieźle zorganizowana. Okazało się, że potrafię wybrać z tego co mam zestaw na każdą okazję bez konieczności pójścia na zakupy. To odkrycie jest dla mnie naprawdę bardzo budujące.
3. Świadomość tego, że muszę pracować z tym co mam w szafie wzmogła moją kreatywność. Sprawiła, że zaczęłam bardziej kombinować z zestawianiem ubrań i szukać nowych połączeń. Starałam się też założyć wszystkie ubrania, które mam w szafie, zwłaszcza te, po które rzadko sięgam. O dziwo mamy teraz końcówkę listopada a mnie jeszcze się to nie udało.
4. Przyjrzałam się bardzo dokładnie temu co mam w szafie i śledziłam swoje nawyki ubraniowe. Patrzyłam na to po jakie ubrania najczęściej sięgam na co dzień i zastanawiałam się nad tym czym są podyktowane moje wybory. Dlaczego niektóre ubrania, mimo że je lubię zakładam bardzo rzadko a inne wcale oraz co mogę zrobić aby to zmienić. Dla przykładu, zauważyłam, że mam tendencję do oszczędzania ubrań i czekania na specjalną okazję aby daną rzecz założyć. Dzięki temu moją ukochaną letnią spódnicę miałam na sobie w tym roku raz. Staram się już tego nie robić. Zastanawiałam się też nad tym co jest dla mnie ważne w moim ubiorze oraz jak chcę być postrzegana przez innych.
5. Przeczytałam ogromną ilość postów na temat przemyślanego budowania garderoby, posiadania spójnej koncepcji kolorystycznej w szafie, tworzenia zestawów na różne okazje, dobierania dodatków, dopasowania ubrań do stylu życia itd. Dzięki temu udało mi się opracować plan dotyczący rozwoju mojej własnej garderoby.
6. Z rzeczy bardziej oczywistych zyskałam najnormalniej w świecie więcej czasu. Wszyscy wiem ile trwa chodzenie po sklepach. Przy okazji zaoszczędziłam też trochę gotówki.
 


Co dalej?

Pod koniec sierpnia zrobiłam kolejny przegląd moich ubrań, pod kątem nowo zdobytej wiedzy. Pozbyłam się wtedy na dobre wszystkich ubrań z kategorii: są na mnie za małe, źle leżą i nic się z tym nie da zrobić, są mocno zużyte i wyglądam w nich jak lump, nie nosiłam nie noszę i nie założę. Stworzyłam też sobie paletę kolorystyczną w mojej szafie oraz zrobiłam spis ubrań, które chcę kupić. Tym razem jest to bardzo przemyślana i świadoma lista konkretnych rzeczy, które będą pasować do większości ubrań już przeze mnie posiadanych. Wiem teraz doskonale czego chcę od mojej szafy oraz jak chcę wyglądać, w związku z czym nie pozostaje mi nic innego jak wdrażać mój plan w życie. Co też niniejszym czynię. Chodzę normalnie po sklepach i próbuję robić zakupy. Muszę przyznać, że to jest strasznie trudne. Kiedy człowiek idzie do sklepu z bardzo sprecyzowaną listą ubrań, a nie na zasadzie tak sobie popatrzeć i wziąć to co mi się akurat spodoba to nagle nic nie może znaleźć. Nie mniej jednak nie poddaję się.
Na sam koniec napiszę jeszcze, że ten półroczny detoks od zakupów przyniósł mi naprawdę same korzyści. Mój stres związany z podejmowaniem decyzji ubraniowych znacząco się zmniejszył, wzrosła natomiast moja ogólna pewność siebie.


Co sądzicie o takim detoksie zakupowym? Udałoby się Wam wytrwać?

42 komentarze

  1. Harika bir post olmuş 😊 bende bu yıl kullanmadığım kıyafetlerimi ihtiyaç sahiplerine vermeye çalıştım. Kıyafetlerimi daha fonksiyonel kullanmaya çalışıyorum. Teşekkürler paylaşım için 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Thank You for a comment, I try to make my clothing items more functional too.

      Usuń
  2. Ja w sumie nie miałam detoksu zakupowego, ale ze względu na ciążę nie kupowałam ubrań poza większymi rozmiarami, które były mi potrzebne, aby jakoś wyjść do ludzi. Tak skompletowałam 3 pary spodni i 3 bluzki i tak całe 9 miesięcy przechodziłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciąża to rzeczywiście trudny okres pod względem garderoby. Super, że sobie poradziłaś :)

      Usuń
  3. I´m doing something similar. Well done dear!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie czeka mega sprzątanie szafy z ciuchami. Dużo ich w tym 4oku nie kupowałam. Ale muszę je posegrwgowac i oddać co nie potrzebne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam zrobić to w oparciu o zasady KonMari i trzymam kciuki za porządki :)

      Usuń
  5. Ja już nie pamiętam, kiedy ostatnio kupiłam sobie jakieś nowe ubranie, jakoś mnie nie ciągnie do tego. Noszę to, co mam i jest dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak człowiek mało kupuje to bardziej docenia to co już ma, przynajmniej tak jest w moim przypadku :)

      Usuń
  6. Ja praktycznie przez cały rok mam detoks ubraniowy, bo kupuję ich naprawdę niewiele. Ostatnio kupiłam parę spodnia, ale to też tylko dlatego, że naprawdę potrzebowałam. Stare się rozjechały. A tak to korzystam z tego co mam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja zrobiłam sobie takie postanowienie w zeszłym roku. Mam ubrań od zatrzęsienia i szafa mi pęka.. od stycznia udało mi się.. nie kupić nic :) Żyję i jestem z tego dumna. Zaoszczędziłam pieniądze, czas i zadbałam o środowisko. Nie dbam o to, że jakąś odzież miałam na sobie kilka lat temu, skoro jest niezniszczona i ładna.. kto pamięta w czym chodziłam. Niestety, z butami było gorzej, mam płaskostopie i szybko niszczę obuwie. Latem musiałam kupić sandały, bo poprzednie mi się rozwaliły. I niestety w listopadzie dwie pary kozaków, bo także jesienią zniszczyłam dwie pary :O Cieszę się jednak, że w zasadzie nic mi nie przybyło bo udało mi się kupić 3 sztuki, ale jednocześnie pozbyć tyle samo, więc wyszłam na zero ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że powzięłaś sobie takie postanowienie i w nim wytrwałaś. Masz z czego być dumna i jesteś też świetnym przykładem dla innych osób, że można. Wiadomo pewne rzeczy się zużywają i trzeba je wymienić na nowe.

      Usuń
  8. Powinnam sobie taki detoks zrobić zarówno jeśli chodzi o ubrania jak i kosmetyki ;) Póki co jestem bardzo zadowolona z mojej garderoby na okres jesienno-zimowy, natomiast wiem, że brakuje mi wielu ubrań na lato :P

    OdpowiedzUsuń
  9. coraz wiecej osob podejmuje takie wyzwanie super sprawa

    OdpowiedzUsuń
  10. Sama również nie lubię mieć za dużo ubrań i jeżeli coś kupuję, to ma być przemyślany zakup. Gratuluję wytrwania w detoxie ubraniowym ;)
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to dopiero nie dawno odkryłam jaki to komfort posiadać mniejszą ilość ubrań. Łatwiej się dba o te rzeczy oraz podejmuje decyzje w co się ubrać rano.

      Usuń
  11. JA uważam że jeśli nie trzeba kupować to spokojnie można sobie odpuścić. Ja przed zakupami zadaje sobie pytanie: czy ja na penwno potrzebuję... bywa że zapominam sie zastanowić ale staram się.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo dużo osób nie potrafi planować swoich stylizacji, nie potrafi dobierać do nich rzeczy, które już posiada w swojej szafie.. co wiążę się z dodatkowymi zakupami (a tam zazwyczaj idziemy po jedną rzecz, wracamy z 10) to zapewne ta jedna rzecz kupiona zostanie załozona raz, nie więcej..

    Detoks jest dobrą sprawą, ale jeszcze lepiej, że nauczył Cie wielu rzeczy! Chyba najbardziej wartościowa to ta, że masz dużo ubrań, na każdą okazję. Minimalistyczne podejście to dobre podejście ☺ Podoba mi się ten detoks! :) Ja nie mam problemu z kupowaniem ubrań, kupuję jak muszę (ps. czasami skusi mnie promocja ale taka, że w sklepie rzecz za 2-3funty z 15 :D )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak właśnie bardzo często robiłam, kupowałam jakąś szmatkę na raz. Później szafa była pełna a ja i tak nie miałam co na siebie włożyć, bo nie umiałam dobrać stylizacji z tego co miałam. Teraz kompletnie zmieniłam podejście do ubrań.

      Usuń
  13. It's so impressive thought.
    Me too, this year I spent much less than the years before.

    OdpowiedzUsuń

  14. w stu procentach podzielam Twoje przedsięwzięcie. Robię podobnie, dodatkowo nieużywane ubrania wydaję do sklepu charytatywnego, bądź potrzebującym
    Minimalizm to same plusy

    OdpowiedzUsuń
  15. super wyzwanie! Ja np zrobiłam sobie challenge że nie kupuję ubrań w sklepach :) i tylko do lumpeksów chodziłam raz w miesiącu:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Hi, thanks for visiting my blog. :-) By the way, very interesting post, but I'm afraid that this kind of detox is too difficult for me. ;-)

    Kisses

    OdpowiedzUsuń
  17. Brawo! Ja w tym roku kupiłam aż … trzy rzeczy, z czego dwie to zimowe buty, bo te z poprzednich sezonów są już dość zniszczone. A swoją drogą, to ciężko znaleźć dobrego szewca :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem coś na ten temat. Ja swojego szewca pilnuję jak oka w głowie.

      Usuń
  18. Nie wiem czy udałoby mi się wytrwać tak całkiem ale jesteś dla mnie wielką inspiracją :) Może spróbuję zrobić bardzo małą listę potrzebnych rzeczy i przez pół roku kupować tylko to ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku dziękuję bardzo :) Taka lista to też jest świetne rozwiązanie.

      Usuń
  19. Jak dla mnie świetny pomysł, tym bardziej że większość z nas ma zapas ubrań na lata hehe:D Czasami trzeba nabrać nowej perspektywy i priorytetów w erze kupowania ciągle czegoś nowego. Kiedyś kupowałam jak szalona, wiecznie coś a teraz wolę zainwestować te pieniążki:) Do tego chyba trzeba dojrzeć hehe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się tak wydaje, że trzeba dojrzeć. Mój stosunek do zakupów ogólnie oraz ubrań bardzo mocno się zmienił na przestrzeni kilku ostatnich lat. Takie niekupowanie bardzo pomaga spojrzeć pod nowym kątem na pewne rzeczy.

      Usuń
  20. Wytrzymałabym pół roku ale zaraz po tym pobiegła do sklepu i wymieniła pół szafy . Więc to chyba nie dla mnie takie wyzwanie ;( Gratuluje jednak Tobie bo świetnie dałaś sobie radę;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja zapisuję na liście, co potrzebuję i wtedy to kupuję. W tym roku było tego troszkę więcej, ale to dlatego, że poprzednie lata mało kupowałam. Np. zimowy płaszcz mam jeden i ten sam od jakichś 8 lat!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też zawsze mam taką listę, ale często zdarzało mi się kupić coś pod wpływem chwili niekoniecznie potrzebnego. Na szczęście już się tego oduczyłam. Ja zimowy płaszcz też mam jeden i jedną kurtkę. Nie lubię mieć zbyt wielu rzeczy z tej kategorii, bo gdzieś to później trzeba trzymać. A i noszę do zdarcia, też po kilka lat.

      Usuń
  22. Brawo, ja się całkowicie zgadzam, że nie potrzebne nam są duże ilości ciuchów. Ja jestem minimalistką od dawna. Dwa razy zastanowię się nim kupię jakiś ciuch. Może nie prowadzę żadnej listy ale na bieżąco kupuję tylko to co aktualnie potrzebuję. Przykładowo w 2019 kupiłam tylko i wyłącznie kozaki, bo stare już były trochę zniszczone. Nie czułam potrzeby kupowania niczego więcej. No ale ciszki przybyły mi na święta w formie prezentów hehe.

    OdpowiedzUsuń
  23. Thanks for this interesting post. Have a nice week!

    OdpowiedzUsuń
  24. Właśnie sobie uświadomiłam, że tak, przez ostatnie pół roku też nie kupiłam sobie żadnego ubrania... Ale z wyjątkiem skarpetek, fig i rękawiczek - to nie wiem czy się liczy :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Cudowny pomysł! Brawo za wytrwanie (mimo golfu myślę, że Ci się udało!) Ja w zasadzie tez nie kupuję ubrań, niekiedy zdarza mi się to niekupowanie przez wiele miesięcy, tak było w zeszłym roku. A w tym po roku kupiłam chyba 2 rzeczy na razie bo po prostu potrzebowałam. Myślę, że takie ''detoksy'' są dobre i zgadzam się z Twoimi wszystkimi 6 punktami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie detoksy są świetne. Oduczyłam się szastania pieniędzmi i takie rozsądne kupowanie ze mną zostało. A golf to był świetny zakup, noszę go bardzo często :)

      Usuń

Dziękuję serdecznie za każdy komentarz. Czytam wszystkie, więc na pewno do Ciebie zajrzę w wolnej chwili. Jeśli mnie zaobserwujesz, to daj mi znać w komentarzu. Wszelaki spam i linki usuwam. | Thank you for every comment. I read them all, so I will definitely visit you in my free time. If you follow me, let me know in the comment. I remove all the spam and links.