Kilka miesięcy temu zrobiłam porządki w kosmetykach do pielęgnacji. Natknęłam się wtedy na moją kolekcję próbek kosmetycznych oraz jednorazowych maseczek, o której totalnie zapomniałam. Znowu. Postanowiłam podjąć w końcu jakąś decyzję odnośnie tego kłopotliwego tematu i w niej wytrwać. Zaczęłam więc systematycznie zużywać to co posiadam. Szło mi to dosyć opornie i powoli. Pozostałe puste opakowania odkładałam do pudełka, aby je później sfotografować, wrzucić na bloga i pochwalić się faktem uporania z problemem. Kiedy je wszystkie ostatnio wyjęłam, uświadomiłam sobie pewną rzecz, która gdzieś mi tam w głowie siedziała od dawna, ale nie przywiązywałam do niej zbytniej uwagi. Mianowicie, że ta cała sterta próbek oraz maseczek w jednorazowych saszetkach to jest po prostu sterta śmieci, których nie można poddać recyklingowi. Dlatego postanowiłam zużyć do końca to co mi jeszcze zostało i nie kupować więcej jednorazowych maseczek oraz nie brać więcej próbek.
Kupowanie jednorazowych maseczek się nie opłaca
Przeciętna próbka ma pojemność około 2 - 3 ml, starcza na góra trzy użycia i opakowanie idzie do kosza. Podobnie jest z maseczkami do twarzy, 5 - 7 ml pojemności, starczają na 1 - 4 użycia i do śmieci. Maseczek używam dwa razy w tygodniu. Patrząc na ceny co poniektórych z nich to się po prostu nie kalkuluje. Pamiętam, że w czasach licealnych używałam bardzo dobrych maseczek z Avonu za 9,90 zł tubka o pojemności bodajże 75 ml. Ponadto z doświadczenia wiem, że przy cerze trądzikowej najlepiej sprawdza się używanie jednej i tej samej maseczki przez dłuższy okres czasu. Moja twarz wyglądała o niebo lepiej niż teraz, kiedy używałam regularnie tej. W pewnym momencie zaczęły pojawiać się maseczki w jednorazowych saszetkach i zapanował szał na nie, jednak mnie zawsze irytowało to, że nie mogę kupić sobie tej ulubionej w normalnym dużym opakowaniu, aby móc używać jej regularnie i nie przepłacać. Teraz na szczęście prawie każdy producent kosmetyków wychodzi z maseczkami w dużych opakowaniach i mam nadzieję, że już tak zostanie.
Aktualnie posiadam trzy duże maseczki, z których regularnie korzystam. Docelowo planuję kupować glinki do samodzielnego mieszania w torebkach papierowych lub w miarę możliwości maseczki w szklanych opakowaniach.
Nigdy nie zużywałam próbek
Próbki kosmetyczne zawsze brałam, często nawet domagałam się o nie z myślą, że użyje je później. To później jednak rzadko kiedy nadchodziło. Wiele z wziętych przeze mnie próbek wylądowało w koszu, bo termin ich ważności po prostu upłynął. Brałam je też często z myślą o wyjeździe, jednak tutaj też się nie sprawdzały. Podczas wakacyjnego wypadu nie mam ochoty bawić się z milionem małych saszetek, ponadto uważam, że zmiana klimatu to nie jest dobry moment na testowanie nowego kremu. I tak bardzo często zabierałam ze sobą masę próbek na wyjazd i wracałam z dokładnie tą samą ilością nienapoczętych opakowań. Ponadto w większość wypadków po użyciu takiej maleńkiej próbki jestem jedynie w stanie stwierdzić czy krem mnie nie zapycha (a i to nie zawsze) i czy się po nim nie świecę. Także dla mnie to po prostu nie ma już sensu i próbek więcej nie biorę. Poza jednym wyjątkiem.
Branie próbki uważam za usprawiedliwione w momencie kiedy chcę kupić sobie jakiś droższych krem lub krem z filtrem przeciwsłonecznym. Jedyne próbki, które faktycznie zużywałam i na ich podstawie wybierałam kosmetyk, to były właśnie te kremu z wysokim filtrem. Moja skóra często negatywnie reaguje na różne kosmetyki, a po filtrach potrafi mnie koszmarnie wysypać o świeceniu się nie wspominając.
Podsumowując, nie jestem jakąś ekomaniaczką. Nie uciekajcie stąd jeszcze. Uważam, że taka prosta zmiana nawyków nie kosztuje nas nic. Ba, możemy wręcz na tym zaoszczędzić. Mam wrażenie, że wokół nas jest coraz więcej śmieci oraz plastiku rozkładającego się miliony lat. Jeśli można się do tego w prosty sposób nie dokładać, to myślę, że warto. Mam nadzieję, że nikt nie poczuje się urażony moim postem. Nie chcę nikogo negować ani krytykować, sama używałam maseczek jednorazowych i żebrałam o próbki, których potem nie używałam przez wiele, wiele lat. Teraz jednak postanowiłam to zmienić i mam nadzieję, że pisząc tego posta zachęcę Was chociaż do przemyślenia tematu.
Dla zainteresowanych poniżej zamieszczam zdjęcia oraz krótki komentarz dotyczący próbek, które udało mi się zużyć. Zostały mi jeszcze trzy maseczki i około 10 próbek, głównie różnych podkładów. Myślę, że wykończę je wszystkie w przeciągu kolejnego miesiąca i do końca roku będę już totalnie próbko free.
Co zużyłam?
L'biotica Silk & Shine Every day Shampoo, przeciętny szampon z ładnym zapachem. Krzywdy mi nie zrobił, nie zaobserwowałam wygładzenia i blasku.
Podkład kryjący niedoskonałości 10 godzin trwałości Sephora, niestety kolor tak ciemny, że nawet latem mi nie pasował. Dostałam odcień nr 30 medium, a pasował by mi 14 light jakieś 5 tonów jaśniejszy. Nie wiem czemu zawsze dostaję tak ciemne próbki podkładów. Zresztą zobaczcie poniżej.
Yves Rocher Pure Light podkład z efektem drugiej skóry, to bardziej krem koloryzujący niż podkład. Nie daje zbytniego krycia, kolor chociaż również ciemny jakoś się wtopił w moją karnację i przy opalonej reszcie ciała nie wyglądał jeszcze tak tragicznie. Zapach ładny.
Skin Food Agave Cactus Sun BB Cream SPF 36 PA+++, ładny kolor dobrze się wtopił w skórę krycie średnie. Bardzo duży plus za filtr przeciwsłoneczny. Niestety mnie zapchał, więc jestem na nie.
Seboradin Anti Hair loss Shampoo. Podobnie jak kolega wyżej, krzywdy mi nie zrobił, pięknie pachniał ziołowo i cytrusowo. Po dwukrotnym użyciu nie mogę stwierdzić czy ma jakiś wpływ na wypadanie włosów, ale być może sięgnę po pełnowymiarowe opakowanie.
Pharmaceris S, Hydrolipidowy krem ochronny do twarzy dla dorosłych i dzieci SPF 50, przeciętny krem z tej kategorii, trochę bieli, trochę tępy, trochę się twarz po nim świeci. Ogólnie na wszystko na akceptowalnym poziomie.
Iwostin Solecrin krem żel do twarzy Spf 50, szybko się wchłania, średnio bieli, daje efek półmatu, warty zastanowienia się.
Vichy Ideal Soleil SPF 50 nic się nie zmieniło, nadal się po nim koszmarnie świecę.
L'biotica Biovax eliksir wygładzająco - nawilżający, klasyczne silikonowe serum z olejkami na końcówki. Bardzo dobre, spodobało mi się zapach przyjemny.
Yves Rocher Sebo Vegetal, alkohol na trzecim miejscu w składzie zaraz po wodzie i glicerynie. Wyczuwalny na twarzy, jestem na nie, moja skóra nie toleruje alkoholu.
Yves Rocher Hydro Vegetal, przeciętny krem, nie odczułam jakiegoś super nawilżenia.
Ziaja Cupuacu, balsam pod prysznic twarz i ciało. Balsam, który nakładamy na umyte mokre ciało i po minucie spłukujemy. Można go stosować również jako maskę do włosów. Fajny patent, ale jak dla mnie nic nie zastąpi tradycyjnego balsamowania.
Tołpa maska - peeling hydroenzymatyczny na twarz, szyję i dekolt. W moim odczuciu kosmetyk ten zrobił bardzo mało, wolę tradycyjne peelingi. Na pewno nie sięgnę po pełnowymiarowe opakowanie.
L'biotica Biovax, kolejne silikonowe serum na końcówki, było ok.
Yves Rocher i Pharmaceris, dwa kremy, które mnie nie zapchały, ale poza tym nie zrobiły nic. Za mała porcja kosmetyku, aby można było cokolwiek zauważyć.
Garnier Hydra Adapt, kremik z alkoholem, więc dla mnie odpada.
La Roche - Posay Redermic C, krem pod oczy, który planowałam kupić. Próbka starczyła mi na tydzień używania. Po jej zużyciu doszłam do wniosku, że kremu nie kupię. Nie zauważyłam żadnego pozytywnego działania i ogólnie jakoś mojej okolicy pod oczami ten krem nie przypasował.
Aktualizacja 30.12.2018
Zużyłam wszystkie próbki i maseczki.
Aktualizacja 01.01.2020
Do tej pory wzięłam trzy próbki kremu z filtrem. Zużyłam je od razu. Maseczek jednorazowych nadal nie kupuję.
Aktualizacja 30.12.2018
Zużyłam wszystkie próbki i maseczki.
Aktualizacja 01.01.2020
Do tej pory wzięłam trzy próbki kremu z filtrem. Zużyłam je od razu. Maseczek jednorazowych nadal nie kupuję.
Mi też nie idzie zużywanie próbek, bo wolę nie używać nieznanych produktów na wyjeździe :P
OdpowiedzUsuńDokładnie i jeszcze babrać się z kilkoma saszetkami. Ja się teraz zawzięłam, zużyję wszystko i koniec z próbkami.
UsuńFantastyczny post! Ja nie kupuję i nie biorę takich maseczek w ramach próbek ze względu na minimalizm i Zero Waste którymi staram się na co dzień kierować :) Zdecydowanie stawiam na maseczki DIY lub czyste glinki. A gratisy były kiedyś moim przekleństwem! Nigdy nich nie zużywałam, tym bardziej, że rzadko były dopasowane do mojej cery :) Pozdrawiam serdecznie :*
OdpowiedzUsuńDziękuję, staram się kierować podobnymi wartościami. Też zawsze brałam, później leżało, a jeszcze później szło do kosza nawet nie użyte.
UsuńMam tak samo z próbkami, leżą potem w szufladzie...
OdpowiedzUsuńJa się zawzięłam i po zużywałam co tylko się dało.
UsuńMi próbki przydają się kiedy gdzieś wyjeżdżam :D
OdpowiedzUsuńMnie nigdy się nie sprawdzały na wyjazdach. Za mała pojemność, żeby starczyła na tydzień lub dwa. Balsam nie starczał na całe ciało, żel koszmarnie się używaló z saszetki. Wolę przelać sobie własne kosmetyki do małych buteleczek i wziąć znany mi krem, który się sprawdza.
UsuńSAszetkowe produkty są fajne na wyjazdy. Co do maseczek jednorazowych to mam swoje ulubione którym jestem wierna. Gdyby wyszły w tubkach to pewnie bym kupowała:)
OdpowiedzUsuńU mnie akurat jest zupełnie odwrotnie, saszetki w ogóle mi się nie sprawdzały na wyjazdach. A maseczki mimo że miałam swoje ulubione w saszetkach to znalazłam równie dobre w tubkach.
UsuńJa używam masek do twarzy tylko w płachcie a jak już chcę kupić w kremie to kupuję zawsze w tubkach by było na dłużej a plastikową zakrętkę wtedy daje córce bo zbiera do szkoły. Ja nie kupuję tych jednorazowych.
OdpowiedzUsuńFajny pomysł z tymi zakrętkami.
Usuń