O metodzie sprzątania, którą opisała w swojej książce Marie Kondo dowiedziałam się w czerwcu 2017 roku, czyli już prawie 3 lata temu. Szukałam wtedy jakiegokolwiek sposobu na rozwiązanie swoich problemów, których jak mi się wtedy wydawało wspólnym mianownikiem był bałagan. Teraz już wiem, że bałagan był efektem tych problemów. Książka przemówiła do mnie do tego stopnia, że postanowiłam wypróbować opisaną w niej metodę. Moja przestrzeń życiowa była wtedy w stanie krytycznym. Byłam uzależniona od zakupów i dosłownie tonęłam w rzeczach. Do tego stopnia, że aby iść wieczorem spać musiałam przekładać ciuchy z łóżka na krzesło, a później rano z powrotem w drugą stronę... Moje wielkie porządki zaczęłam na początku lipca, a skończyłam je około 1,5 miesiąca później. Ogarnięcie mojego całego bałaganu było prawdziwym wyzwaniem i kosztowało mnie wiele pracy, ale z perspektywy czasu stwierdzam, że było warto. Od tego momentu minęło już 31 miesięcy a ja cały czas mam porządek i co najlepsze faktycznie nie mam problemu z utrzymaniem go. Bałagan nie wrócił nigdy i nie wiem co by się musiało stać aby powrócił. W moim przypadku metoda KonMari sprawdziła się w 100%.
W dzisiejszym poście chciałam Wam przede wszystkim pokazać zdjęcia z moich porządków oraz to jak obecnie wygląda moja przestrzeń życiowa. Takie before & after. Uwaga bardzo dużo zdjęć, robionych z marszu bez żadnego uprzedniego sprzątania. Zapraszam do czytania i oglądania.
W dzisiejszym poście chciałam Wam przede wszystkim pokazać zdjęcia z moich porządków oraz to jak obecnie wygląda moja przestrzeń życiowa. Takie before & after. Uwaga bardzo dużo zdjęć, robionych z marszu bez żadnego uprzedniego sprzątania. Zapraszam do czytania i oglądania.
Ubrania
Ubrania to była dla mnie najtrudniejsza kategoria. I także ogromny szok. Do dzisiaj pamiętam to uczucie bezradności i paniki jakie mną zawładnęło, kiedy zobaczyłam tą ogromną stertę ciuchów, której nie mogłam zmieścić na dywanie. Pozbyłam się wtedy 6 worków ubrań, 4 par butów i 5 torebek. Mimo tego pozostała mi wtedy nadal bardzo duża ilość ubrań. Pamiętam, że byłam wtedy królową lumpeksów. Ubrania kupowałam często pod wpływem chwili, bo mi się coś spodobało. Nie zastanawiałam się nad tym z czym daną rzecz będę nosić i czy będzie mi ona w ogóle do czegoś pasować. Dzięki temu miałam multum ubrań, które ciężko było ze sobą zestawić w jakieś fajne outfity. Żeby było zabawniej ciuchów miałam tyle, że nie mieściły mi się w szafach. W związku z tym trzymałam je dodatkowo jeszcze w czterech ogromnych pudłach i nigdy nie mogłam się połapać w tym co miałam.
Po moich porządkach z KonMari ubrań pozbywałam się sukcesywnie jeszcze przez około rok. Było to spowodowane tym, iż w przypadku wielu egzemplarzy mojej odzieży miałam problem z podjęciem decyzji. Odkładałam więc rzeczy do pudeł na 3 miesiąca, aby się nad nimi zastanowić. I tak powoli mi tych ubrań ubywało. W międzyczasie oczywiście kupowałam też nowe rzeczy, jednak starałam się to robić z głową i dobierać elementy odzieży tak, aby do siebie pasowały. Czytałam też sporo na temat budowania spójnej garderoby od podstaw, oglądałam na YouTubie różne filmiki o Capsule Wardrobe, aby znaleźć jakiś sposób na siebie.
Aktualnie
w swojej szafie mam 1/4 tego co posiadałam kiedyś. We wszystkie ubrania
się mieszczę, wszystkie lubię i myślę, że 80 % tego co mam noszę
regularnie. Uważam to za mój prywatny ogromny sukces. Wiem też jakie
dokładnie są moje potrzeby oraz czego chcę od mojej szafy. Teraz na
zakupy chodzę z konkretną listą ubrań, nie kupuję nic spontanicznie i
pod wpływem chwili. Mam bardzo spójną wizję tego jak chcę chodzić ubrana i powoli do niej dążę.
![]() |
W bieliźniarce, kiedyś trzymałam kosmetyki. Teraz w końcu mam w niej miejsce na pościel oraz ręczniki. |
Ubrania mieszczę teraz bez problemu w jednej szafie oraz komodzie Malm z Ikei. Jak możecie zobaczyć odzież przechowuję poskładaną w szufladach. Taki system sprawdza mi się świetnie od 2,5 roku. Jedyne co ostatnio zmieniłam to ułożyłam ubrania kolorystycznie. Oczywiście to co lepiej funkcjonuje na wieszakach, mam powieszone. Natomiast odzież zimową po sezonie wkładam do toreb próżniowych i z łatwością mieszczę na ostatniej półce w szafie. Dzięki temu wszystko mam w zasięgu ręki i wzroku i nie zdarza mi się już zapomnieć o jakimś elemencie mojej garderoby.
Kosmetyki
Kosmetyki jak się łatwo domyślić to również była dla mnie bardzo problematyczna kategoria. Można powiedzieć, że wręcz tonęłam w niej podobnie jak i w ubraniach. Potrafiłam codziennie być w Rossmannie lub innej drogerii i codziennie coś kupić, chociażby lakier do paznokci za kilka złotych. Jak pomyślę o tych wszystkich pieniądzach, które mogłam wtedy zaoszczędzić...
Kosmetyki zaraz po ubraniach zajmowały znaczną część mojej przestrzeni życiowej. Miałam nimi zapchane trzy półki w bieliźniarce. Ponadto były pochowane w różnych pudłach oraz czasem stały też gdzieś w kącie za łóżkiem, w reklamówce, kupione i nawet nie otworzone. Także był to dla mnie naprawdę duży problem.
Ilość kosmetyków zarówno do makijażu jaki i pielęgnacji przez te ostatnie dwa lata zmniejszała się u mnie stopniowo. Po moich pierwszych porządkach musiałam oczywiście mnóstwo produktów wyrzucić ze względu na to iż były one przeterminowane. Część kosmetyków zdecydowałam się oddać znajomym, resztę postanowiłam zużyć. Miałam w tym temacie trochę wzlotów i upadków. Na szczęście dzięki takim narzędziom jak projekt denko i listy kosmetyczne oraz dzięki moim regularnym półrocznym przeglądom udało mi się dojść do stanu jaki możecie zobaczyć na zdjęciach poniżej.
Aktualnie posiadam rozsądną ilość kosmetyków zarówno do pielęgnacji jak i do makijażu, co zresztą mogliście zobaczyć w moich postach z początku tego roku (KLIK!) i (KLIK!). Nie robię już wielkich zapasów kosmetycznych, nie upycham tego wszystkiego po kątach. Na ogół mam w zapasie 1 - 4 produkty, a całą resztę kupuję na bieżąco kiedy coś mi się skończy. Podobnie jest z kolorówką. Używam wszystkich kosmetyków, które posiadam i nie kupuję nowych dopóki coś nie jest mi naprawdę potrzebne.
Książki i papiery
Z książkami miałam najmniejszy problem z racji tego, że nie posiadam ich w ogromnych ilościach oraz jestem fanką chodzenia do biblioteki. Lubię czytać, ale książki zajmują dużo miejsca i są kłopotliwe przy przeprowadzce. Dlatego też rzadko coś kupuję. Przez ostatnie 2,5 roku pozbyłam się jeszcze kilku egzemplarzy a kupiłam aż dwie książki.
Papiery były dla mnie zdecydowanie trudniejsze do posprzątania z racji tego, że miałam ich przeogromną ilość. W pewnym momencie przestałam je zupełnie przeglądać i tak zgromadziłam aż 21 segregatorów! 10 biurowych i 11 tekturowych archiwizacyjnych. Dodatkowo miałam jeszcze różne zeszyty, notatniki i teczki. Przejrzenie tej całej sterty makulatury było dla mnie prawdziwym koszmarem i trwało wieki. Za pierwszym razem wywiozłam do skupu 16 kg papierzysk. Potem dorzuciłam do tego jeszcze 5kg. W dużym skrócie wywaliłam wszystko co tylko się dało. Aktualnie posiadam aż 3 segregatory, w których trzymam wszystkie niezbędne mi do życia dokumenty oraz rachunki. Dodatkowo jeden segregator na jakąś moją radosną twórczość, dwa notatniki i to wszystko. Ilość papierów ograniczyłam do absolutnego minimum i do dzisiaj jest bardzo zadowolona z tej decyzji.
Komono
Do komono zalicza się wszystkie przedmioty nie podchodzące pod wcześniejsze kategorie. Czyli np. płyty CD/DVD, artykuły biurowe, sprzęt elektryczny i elektroniczny, naczynia kuchenne, hobby itd. Pamiętam, że nie miałam problemu, aby poradzić sobie z rzeczami należącymi do tej dziedziny. Większości zbędnych mi przedmiotów pozbyłam się bez żalu, a same porządki poszły mi w ekspresowym tempie. Ich bardzo dużym plusem był fakt, iż zebrałam w końcu wszystkie przedmioty z danej kategorii razem i tak je też później przechowywałam.
Przez ostatnie dwa lata udało mi się nie nagromadzić zbędnych przedmiotów, a wręcz przeciwnie jeszcze paru rzeczy się pozbyłam. Od momentu kiedy zrobiłam porządek w tych wszystkich, kablach, bateriach, ładowarkach, pendrievach, przyborach piśmienniczych tak mam go w stanie niezmiennym do tej pory. Wszystko jest na swoim miejscu i nie muszę przewracać do góry nogami połowy mieszkania, kiedy nagle potrzebny mi jest kawałek taśmy klejącej.
Rzeczy sentymentalne
Przedmioty sentymentalne jest to ostatni i zdecydowanie najtrudniejszy etap porządków z KonMari. Każdy z nas posiada takie rzeczy, z którymi jest mocno związany emocjonalnie. Przejrzenie ich a następnie podjęcie decyzji o wyrzuceniu bywa nie lada wyzwaniem. Może wydawać się nam, że jeśli jakiegoś przedmiotu się pozbędziemy to wspomnienia z nim związane znikną. Jest to oczywiście nieprawdą. Podczas moich porządków w pamiątkach przejrzałam wszystko co było gdzieś tam zostawione od czasów moich narodzin. Podeszłam do sprawy realistycznie. Nie jestem w stanie zachować każdego zeszytu, obrazka, rysunku, laurki, biletu do kina itd. z całego mojego życia. Tak na dobrą sprawę jakiś 99% tego wszystkiego się pozbyłam. Zostawiłam sobie tylko te rzeczy, które są dla mnie autentycznie najważniejsze. Zajęły mi one jedno pudełko oraz jedną teczkę. Plus oczywiście cały album zdjęć. Po tych 31 miesiącach mogę śmiało powiedzieć, że nie żałuje mojej decyzji. Wspomnienia związane z różnymi etapami mojego życia nadal ze mną pozostały i myślę, że to się nie zmieni, mimo że fizycznych pamiątek z dawnych lat już nie ma.
To już wszystko jeśli chodzi o moją przygodę ze sprzątaniem za pomocą metody KonMari. U mnie sprawdziła się ona doskonale i jestem bardzo zadowolona, że trafiłam na jej książkę. Jeśli macie ochotę poczytać coś więcej o moich porządkach to wszystkie posty znajdziecie w górnym menu. Czy każdemu potrzebna jest do szczęścia ta książka i takie porządki? Na pewno nie. Chciałam żeby ten wpis był dla Was taką mała inspiracją - motywacją do działania. Przez obecną sytuację spowodowaną koronawirusem wiele osób siedzi w domu. Może akurat kogoś najdzie na zrobienie generalnych wiosennych porządków.
Thanks for your sharing...
OdpowiedzUsuńMy pleasure :)
Usuńtak sobie myślę, że jeśli chodzi o segregację to mam swoje rzeczy dość dobrze i starannie poukładane. Ale mam ich stanowczo zbyt wiele, co jest większym problemem :)
OdpowiedzUsuńJa wolę mieć mniej :)
UsuńPorządki to poważna sprawa. Ja się nauczyłam kontrolować swój bałagan po kolejnych przprowadzkach. Jakoś mi to przyszło naturalnie :) ale jako nastolatka byłam straszną bałaganiarą
OdpowiedzUsuńJa mam wrażenie, że jako nastolatka byłam w miarę zorganizowana. Niektórym nawet i przeprowadzki nie pomagają.
UsuńJa staram się regularnie robić porządki ubraniowe, jak i kosmetyczne. Jest to dla mnie naprawdę ważne.
OdpowiedzUsuńAktualnie siedzę w domu i staram się nadrabiać zaległości blogowe, domowe i serialowe :D Zazwyczaj nie ma na to czasu, więc teraz można też troszkę poleniuchować.
Pozdrawiam i życzę zdrówka!
Dla mnie regularne porządki też są bardzo ważne. Na przestrzeni lat wypracowałam sobie system oparty na metodzie KonMari, który bardzo mi pomaga.
UsuńJa staram sie odkładać wszystko na miejsce, zeby nie robić bałaganu i całkiem mi to idzie :p
OdpowiedzUsuńI to jest najlepszy sposób.
UsuńJa zawsze wszystko odkładam na miejsce, nie znoszę bałaganu :D
OdpowiedzUsuńSuper, ja też już się tego nauczyłam. Bałaganowi mówię zdecydowane do widzenia.
UsuńJa zazwyczaj 2 razy w roku robię porządki we wszystkich szafach i wtedy pozbywam się rzeczy zbędnych. Prawdę mówiąc jestem w miarę na bieżąco i zazwyczaj nie mam zbyt dużo rzeczy do układania, bo staram się wszystko układać na miejsce. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOdkładanie na miejsce to jest najlepszy nawyk jaki można w sobie wyrobić.
UsuńTo ja mam na odwrót. Mnie jest wręcz szkoda pieniędzy na ubrania, a potem narzekam, bo nie mam co na siebie włożyć ;D Wielki szacun za kawał dobrej roboty jaką wykonałaś. Domyślam się, że było to o wiele trudniejsze niż opisałaś.
OdpowiedzUsuńJa miałam problem z książkami... kupowałam więcej niż byłam w stanie przeczytać i do dziś zalegają mi dziesiątki sztuk. Od paru miesięcy dzielnie się trzymam i nie kupuję. Ale na samą myśl o przenoszeniu w trakcie przeprowadzki tych co mam... koszmar :D
Było cholernie trudno i łzy się polały nie raz. Jak to się mówi co nas nie zabije to wzmocni. Książki są bardzo kłopotliwe w trakcie przeprowadzki, wiem coś o tym. Może spróbuj posprzedawać jakieś mniej lubiane egzemplarze?
UsuńJa ostatnio też sprzątałam mieszkanie, bo planowałam remont, który niestety przez aktualną sytuację się opóźnia. Ale przynajmniej na czas kwarantanny jakoś lepiej mi się egzystuje w posprzątanym mieszkaniu niż w tym wcześniejszym bałaganie ;)
OdpowiedzUsuńO ja teraz jeszcze bardziej doceniam porządek. Też mi się sporo rzeczy przesunęło, niestety.
UsuńTeraz masz naprawdę wszystko super zorganizowane:D :**
OdpowiedzUsuńAż wstyd pokazywać jak było przed :P
UsuńCieszę się, że ta metoda się u Ciebie sprawdziła i że wytrwałaś w swoich postanowieniach ograniczając gromadzenie rzeczy ;) Też pamiętam te czasy, gdy wchodziło się do drogerii po byle co :P
OdpowiedzUsuńDziękuję, też się bardzo cieszę :D. Okazuje się, że im dalej tym łatwiej.
Usuńpierwsze słyszę o tej metodzie xd ja staram się po swojemu ograniczać kupowanie pierdółek:)
OdpowiedzUsuńto cieszę się, że mogłam pokazać coś nowego
UsuńLubię porządek i bałaganu nie mam ❤
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja :)
UsuńMiód na moje serce, kocham porzadek
OdpowiedzUsuńJa też <3
UsuńTeż zastosowałam tę metodę i u mnie także się sprawdziła. Na razie nie jest to jeszcze długi czas, ale wiem, że panuję nad rzeczami, a np. ubrania mieszczą mi się w trzech szufladach :)
OdpowiedzUsuńTa świadomość, że człowiek w końcu ma kontrolę nad rzeczami, a nie na odwrót, jest super.
UsuńCzytałam jej książkę i tak powoli się zbieram w sobie, żeby posprzątać. Fajnie wiedzieć, że się da i to faktycznie przynosi długofalowe efekty. Pozdrawiam, Marta :)
OdpowiedzUsuńPolecam Ci bardzo jej metodę, droga Marto. Moim zdaniem warto, bo porządek mam nadal. Faktem jest, że trzeba włożyć w to dużo pracy i zmienić swoje nawyki, ale jak człowiek odwali takie ogromne porządki, to jakoś później łatwiej.
Usuń