Photo by Ross Findon on Unsplash |
Minął już ponad miesiąc od momentu kiedy skończyłam moje wielkie porządki za pomocą metody Mari Kondo. Jestem bardzo zadowolona z efektu jaki udało mi się osiągnąć. Tak naprawdę dopiero teraz do mnie dotarło, jaki ogrom pracy wykonałam oraz jak dużo udało mi się osiągnąć i zmienić w moim otoczeniu. Mój umysł przyzwyczaił się do porządku i zaakceptował. Bałagan jak na razie nie wrócił i myślę, że nie wróci. Wyrobiłam w sobie nawyk odkładania rzeczy na miejsce i robię to już automatycznie. Nie zaczęłam nagle kupować. Nie mam wrażenia, że czegoś mi brakuje. Jest wręcz przeciwnie, wydaje mi się, że mam jeszcze trochę za dużo rzeczy. Nie odczuwam przymusu pójścia do sklepu i kupienia sobie czegoś, czegokolwiek, bo jest promocja, weekend zakupów czy inne super wydarzenie.
Piwnica
Zrobiłam wstępne porządki w piwnicy u rodziców. Zajęłam się oczywiście tylko moimi rzeczami. Miałam bardzo dużo książek oraz zeszytów z liceum, gimnazjum i nawet jeszcze podstawówki. Pozbyłam się wszystkiego do czego byłam się w stanie dostać. To co się dało sprzedałam, cała reszta poszła na makulaturę. W sumie wyniosłam z tej piwnicy prawie 16 kg. Jestem z siebie naprawdę dumna, że w końcu stawiłam temu czoło. W końcu czuję, że uporządkowałam moją przeszłość. Oczywiście zostało tam jeszcze trochę makulatury oraz parę innych przedmiotów, możliwe że ubrań. Muszę po prostu dokopać się do reszty. Nie czarujmy się, porządki w piwnicy zajmują ogromnie dużo czasu, zwłaszcza jeśli ktoś nam stoi nad głową i co drugiej rzeczy zabrania ruszać.
Co się zmieniło
Kupiłam komodę. Opróżniłam cały jeden regał i go sprzedałam, za grosze, ale zawsze. Nie mogę w to po prostu uwierzyć, że mam o jeden mebel mniej. Najlepsze jest to, że ja sama przytargałam ten regał, jak zaczęło mi brakować miejsca na moje szpargały. Tak naprawdę nigdy nie był mi on potrzebny, bo wcześniej nie miałam takiego problemu z bałaganem. Biurko było za duże, więc też poszło w świat, a na jego miejsce pojawił się stolik, który w sumie służy mi za biurko. Dzięki tym manewrom odzyskałam wreszcie utraconą przestrzeń. W rezultacie mogłam sensownie poprzestawiać meble. Jestem bardzo zadowolona z efektu, w końcu mieszkam tak jak chciałam i mam ochotę wracać do domu. Nie wstydzę się już swojego otoczenia. Mogę znowu zapraszać znajomych, co zresztą już poczyniłam. Przeżyli lekki szok.
Nie mam bałaganu
Powiem więcej, nie mam problemu z utrzymaniem porządku. Nigdy nie lubiłam takich typowych domowych obowiązków jak odkurzanie czy ścieranie kurzy. I nadal ich nie lubię. Jednak teraz zauważyłam, że zaczęłam częściej sprzątać. Dużo bardziej dbam też o moje rzeczy. Odkurzam czasem nawet i trzy razy w tygodniu. Zajmuje mi to dosłownie chwilę, ponieważ teraz nic nie leży na podłodze, więc nie muszę co chwilę podnosić i przekładać tysiąca rzeczy jeśli chcę posprzątać. Na fotelu nie piętrzy mi się wiecznie sterta ubrań, częściej je przeglądam, chowam do szafy lub do kosza na pranie. Zaczęłam odkładać rzeczy na miejsce, tak po prostu sama z siebie, bez większego zastanawiania się nad tym co robię. Teraz to już żaden problem, ponieważ każdy posiadany przez mnie przedmiot ma swoje miejsce. Mogę spokojnie otworzyć szafę bez obawy, że coś mi spadnie na głowę (wcześnie zdarzyło mi się to kilka razy).
Codzienne opróżnianie torebki
Za cel postawiłam sobie regularne opróżnianie torebki przynajmniej przez miesiąc i tego się trzymam. Za radą KonMari zrobiłam z tego taki mały rytuał. Nie wiem co w tym takiego jest, ale spodobało mi się częste przeglądanie i porządkowanie własnej torebki. Ponadto robię lepszy użytek z moich pozostałych torebek, bo po prostu częściej je noszę. Ogólnie jestem na tak, więcej na ten temat rozpisałam się w poniższym poście.Czuję się jak zupełnie inna osoba
Nie wydarzyła się w moim życiu żadna magiczna zmiana i raczej na wielkie cuda nie liczę, ale jest po prostu dobrze. Zaczynam się coraz lepiej czuć sama ze sobą i w swoim otoczeniu. Myślę, że to jest najważniejsze, dlatego cel uważam za osiągnięty. Kiedy patrzę na siebie te kilka miesięcy wstecz to, aż nie mogę uwierzyć, że to byłam ja i że mogłam tak żyć. W takiej normalnej uporządkowanej przestrzeni dużo łatwiej się
funkcjonuje, człowiek się do tego przyzwyczaja i nie ma ochoty na powrót do
starych nawyków, bałaganu i chaosu. Nie znaczy to jednak, że po zakończeniu tego procesu możemy już nic nie robić. Uporządkowanie naszego domu według zasad KonMari ma nam pomóc ten stan utrzymać. Żeby tak się stało my też musimy nadal wkładać w to pracę, ale
już dużo mniejszą niż wcześniej. Wystarczy, że wyrobimy sobie właściwe nawyki
odkładania rzeczy na miejsce. Piszę o tym z tego względu, ponieważ wiele osób
szuka magicznego rozwiązania swoich problemów. A tak naprawdę w codziennych
obowiązkach nie ma żadnej magii, po prostu trzeba je wykonywać. Aby żyło nam się dobrze, musimy w to włożyć naszą własną pracę. Nie mniej jednak piękno metody KonMari polega na tym, że jeżeli mamy w swoim otocznie przedmioty,
które wywołują w nas iskierkę radości to dbanie o nie i odkładanie ich na miejsce nie urasta już do
rangi problemu.
Moja przygoda ze sprzątaniem metodą Marie Kondo:
Etap I - UBRANIA
Etap II - KSIĄŻKI
Etap III - PAPIERY
Etap IV - KOMONO
Etap V - RZECZY SENTYMENTALNE
Porządki w kosmetykach
Etap I - UBRANIA
Etap II - KSIĄŻKI
Etap III - PAPIERY
Etap IV - KOMONO
Etap V - RZECZY SENTYMENTALNE
Porządki w kosmetykach
Brak komentarzy
Dziękuję serdecznie za każdy komentarz. Czytam wszystkie, więc na pewno do Ciebie zajrzę w wolnej chwili. Jeśli mnie zaobserwujesz, to daj mi znać w komentarzu. Wszelaki spam i linki usuwam. | Thank you for every comment. I read them all, so I will definitely visit you in my free time. If you follow me, let me know in the comment. I remove all the spam and links.