Życie w czasach pandemii, czyli o tym jak straciłam pracę słów kilka

Dzisiaj zapraszam Was na taki mały życiowy update. Tego typu postów raczej nie publikuję na moim blogu. Jednak sytuacja z wirusem trwa już trochę i myślę, że dla każdego z nas jest ona na swój sposób trudna. Ostatnio życie znowu dało mi w kość i postanowiłam trochę się na ten temat wypisać. Ten post może być bardzo chaotyczny za co z góry przepraszam.


Jak łatwo się domyślić po tytule tego posta jakiś czas temu straciłam pracę. Umowa mi się skończyła i nie dostałam nowej, mimo że wcześniej rozmawiałam z moim pracodawcą nie tylko o jej przedłużeniu, ale również o moim potencjalnym awansie. Jest to tym bardziej wkurzające, że firma w której pracowałam nie miała najmniejszego problemu z zatrudnieniem kilku osób na umowę zlecenie, w tym jednej tydzień przed końcem mojego kontraktu. No ale w tej trudnej dla nas wszystkich sytuacji oni nie mogą sobie finansowo pozwolić na zatrzymanie mojej osoby... Serio??? Pozostawmy to bez komentarza. Napiszę tylko, że jestem po prostu wściekła. Nie muszę chyba dodawać, że znalezienie nowej pracy w tym momencie graniczy z cudem.
Przez pierwszy tydzień po utracie zatrudnienia trzymałam się świetnie. Narzuciłam sobie dyscyplinę i każdy dzień spędzałam na maksa produktywnie. Zrobiłam generalne porządki takie z odsuwaniem mebli. Niestety święta Wielkanocne spędzone w bardzo ograniczonym gronie bez rodziny oraz bez możliwości zobaczenia się ze znajomymi trochę mnie przybiły. Co za tym idzie kolejny tydzień przebimbałam, głównie leżąc w dresie bądź piżamie z mnóstwem niezdrowego żarcia i filmami. Zauważyłam, że takie ogólne rozmemłanie działa na mnie bardzo destruktywnie. Dlatego w tym tygodniu postanowiłam się w końcu zebrać w sobie i wypośrodkować jakoś między byciem super produktywną 12h na dobę a totalnym nicnierobieniem. Muszę przyznać, że pomogło mi w tym wyjście na zwykłe zakupy spożywcze. Założyłam w końcu normalne ubranie i  okazało się, że moje ulubione dżinsy zrobiły się bardziej dopasowane niż były. Jak niewiele czasem potrzeba, aby człowiekowi wróciła motywacja oraz chęć do życia.

Jasne trzeba sobie pozwolić na odczuwanie i przeżywanie negatywnych emocji, złości i smutku. Nie można jednak dopuścić do tego, aby zdominowały one naszą codzienność. Spędzanie całego dnia w piżamie w łóżku, szlochanie w poduszkę i wpierdzielanie czekoladek na dłuższą metę nie wnosi nic dobrego. Przekonałam się o tym na własnej skórze. Teraz staram się skupić na rzeczach pozytywnych, których jest w moim życiu zaskakująco dużo oraz na tym na co mam wpływ. Np. na to co jem i ile czasu spędzam przed monitorem.

Moje sposoby na przetrwanie

Wypracowałam sobie nowy plan dnia. Inny na weekend i inny w tygodniu. Od poniedziałku do piątku staram się mieć namiastkę czegoś co przypomina pracę. Codziennie robię coś produktywnego, kreatywnego oraz coś dla siebie, tak aby nie mieć poczucia zmarnowanego dnia. Natomiast weekendy przeznaczyłam na relaks. To jest moment na lenistwo, łażenie w piżamie, oglądanie filmów i spotkania ze znajomymi na Zoomie. Myślę, że kiedy siedzi się non stop w domu, to trzeba mieć jakiś plan i pomysł na spędzanie wolnego czasu. Trzeba też się trochę pocisnąć i do niektórych rzeczy zmusić. Inaczej te dni zleją się w jedną monotonną, nic nie znaczącą całość.

Tak mniej więcej wygląda teraz mój dzień:

1. Pierwszą godzinę dnia przeznaczam dla siebie i staram się wtedy nie sięgać po telefon. Myję się, czeszę, robię sobie jakiś makijaż i ubieram się w normalne ubranie. Ścielę łóżko i jem porządne śniadanie. Już samo to sprawia, że czuję się dobrze sama ze sobą i mam ochotę coś zrobić.
2. Następnie jest czas na zrobienie czegoś produktywnego. Może to być sprzątanie, szukanie pracy, wyjście na zakupy, robienie zdjęć, naprawianie popsutej biżuterii, sprawdzanie maili, czy pisanie posta na bloga.
3. Kolejnym etapem jest przerwa obiadowa.
4. Po niej następuje czas na relaks i zrobienie czegoś kreatywnego. Ostatnio uczę się rysować roślinki, takie jak poniżej. Grafiki pochodzą z Pinterest i nie wiem kto jest ich autorem.

5. Wychodzę na spacer dla zdrowia psychicznego. Codziennie na 30 -40 minut.

Jak już jesteśmy przy tym temacie, to jeszcze chwilę ponarzekam. Mam wybitnie głośnych sąsiadów. Codzienne walenia, tłuczenia, szurania, skrobania, przesuwania mebli, wrzaski, krzyki, płacz dziecka. Od rana do wieczora i w gratisie czasem też w nocy. Do samego dziecka nie mam pretensji, tylko do rodziców, którzy ewidentnie nie potrafią temu maluchowi zorganizować czasu. Dodajmy do tego jeszcze dwa idące równolegle remonty i po prostu można zwariować. Pisząc tego posta mam walenie nad głową, piłowanie w mieszkaniu obok i wiertkę udarową z bloku naprzeciwko. I tak w sumie codziennie... Podziwiam ludzi, którzy pracują z domu.Koniec narzekania.

6. Wieczorem jest znowu pora na czas dla mnie. Oglądam coś na Youtubie, czytam książkę lub blogi. Dbam też o urodę, robię sobie maseczkę, maluję paznokcie czy biorę kąpiel.
7. Jeszcze późniejszym wieczorem zdarza mi się kończyć coś co zaczęłam robić rano, na ogół jest wtedy trochę ciszej i łatwiej jest mi się skupić, kiedy chcę coś napisać.
I tak właśnie prezentuje się teraz moja rzeczywistość. Staram się z tej nieciekawej sytuacji, wyciągnąć możliwie jak najwięcej dla siebie i w jakiś sposób stać się lepszą wersją osoby, którą teraz jestem. Kiedy życie wróci już do normalności, nie chcę spojrzeć wstecz i żałować straconego czasu. Minione tygodnie uświadomiły mi również co jest w moim życiu naprawdę ważne, na czym mi zależy, co mi się nie podoba i co chciałabym zmienić. Jednym słowem mam nad czym pracować.

Jestem ciekawa co się ostatnio u Was wydarzyło pozytywnego lub negatywnego i co Was najbardziej wkurza w tej całej sytuacji?

22 komentarze

  1. Sama za kilka miesięcy będę musiała szukać pracy (w lipcu - teoretycznie przynajmniej się bronie :D) i już się boje.. Wiadomo jaka jest teraz sytuacja, więc jestem świadoma, że może być ciężko. Także życzę przede wszystkim nam, żeby sytuacja szybko wróciła do normy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nam tego życzę. Pomijając kwestie pracy nie wyobrażam sobie lata spędzonego w zamknięciu w domu. Trzymam kciuki za obronę.

      Usuń
  2. Ja pracę na razie mam, ale wiem, co czujesz. U nas też takie dziwne rzeczy odwalają... na razie siedzę w domu (już 5 tygodni) i staram się to wykorzystywac na maska produktywnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Nie powiem przybiła mnie ta sytuacja, ale też się staram wyciągnąć z niej jak najwięcej dobrego dla siebie.

      Usuń
  3. Rany, trzymaj się :( Niestety, takich osób jest wiele, ale pamiętaj- mimo, że sytuacja jest beznadziejna, nie wolno się załamywać :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że takich osób jest wiele i jest to niepokojące. Trzymam się i robię wszystko, żeby przetrwać :)

      Usuń
  4. Jejku, jak bardzo się utożsamiam z tym co napisałaś! Ja właściwie straciłam pół swojej pracy, jeśli tak to można nazwać. Pracowałam w szkole prywatnej i tylko niewielka część uczniów zdecydowała się przejść na lekcje online. W związku z tym, dużo czasu wolnego, wszystkie moje plany zawodowe na wakacje(otworzenie zakładu kosmetycznego) są wielką niewiadomą i jeszcze remont bloku, szuranie, wiercenie, walenie. Tak jak Ty staram się jakoś produktywnie spędzać czas, ale brakuje mi kontaktu z ludźmi, wyjścia do restauracji czy choćby na dłuższy spacer. Oby to wszystko rozwiązało się pozytywnie jak najszybciej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też bardzo brakuje kontaktu z ludźmi i właśnie tego, że nie mam w sumie gdzie się podziać poza domem. Nawet do biblioteki iść nie można. Ja rozumiem, że dla wielu osób ten czas odosobnienia może się wydawać świetnym momentem na remont, ale warto też trochę pomyśleć o sąsiadach, którzy nie mają wyjścia i muszą tego słuchać. Moje wszystkie plany stoją pod znakiem zapytania teraz, ech. Życzę nam obu dotrwania do lepszych czasów :)

      Usuń
  5. Ciężkie to niestety dla nas czasy. Też mi nie przedłużyli umowy. Niby wiem, że w sierpniu będę miała, ale do tego czasu jeszcze sporo zostało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ciężkie, mnie jeszcze jest trudno uwierzyć w to co się dookoła nas dzieje. Przykro mi, że też ci nie przedłużyli. Do sierpnia czas szybko zleci, także trzymam kciuki żeby Ci się wszystko ułożyło.

      Usuń
  6. To jest bardzo niesprawiedliwe. Pozbywanie ludzi pracy przy czym wcześniej przyjęli nowych. Niby takie czasy, ale ja mam już dosyć tej całej pandemii. Ja na przykład jestem na zasiłku macierzyńskim mój mąż obecnie ma miesiąc tacierzyńskiego (mieszkamy w Niemczech) i siedzimy obydwoje z dzieckiem w domu zamiast jechać do rodziny i robić coś pożytecznego. (Oczywiście granice są zamknięte). Człowiek przez to wszystko łapie czasem takiego doła, że naprawdę się odechciewa, gdyż wszystkie plany muszą zostać przełożone na nie wiadomo kiedy :( Jednak masz rację, że trzeba sobie jakoś zorganizować czas, by całkiem nie zwariować :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z punktu widzenia pracodawcy to jest bardzo wygodne. Osobę na umowę zlecenie można zwolnić w każdej chwili ( z tym, że takiego nowego pracownika też trzeba przeszkolić i przyuczyć), a w przypadku umowy o pracę jest miesięczny okres wypowiedzenia. Ja mam rodzinę za granicą, w Niemczech i w Wielkiej Brytanii i też nie wiadomo kiedy się zobaczymy. Właśnie ta nie pewność jest najgorsza w tym wszystkim. Musisz sobie po prostu powymyślać jakieś zajęcia i nie myśleć że nie robisz nic pożytecznego. Wychowujecie dziecko to jest bardzo pożyteczne zajęcie. Trzymajcie się zdrowo i życzę dużo cierpliwości :)

      Usuń
  7. Bardzo mi przykro, że tak wyszło, ale jak to mówią, może to szansa na coś lepszego :) trzymam kciuki

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja również straciłam zatrudnienie. No i copywriterskie zlecenia też prawie wymarły. Wszystko stanęło. Lecz w tych czasach zarazy mam jeszcze więcej na głowie - domowe obowiązki plus nauka w domu pierwszoklasistki i przedszkolaka. Brzmi niewinnie, ale uwierz mi, jest co robić. Mnie psychicznie ratuje codzienna aktywność fizyczna - a o 18:00 live z Chodą wydają się zbawienne. Jeszcze będzie normalnie...a teraz, tak jak pokazujesz, musimy nauczyć się żyć w nowych realiach...
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech łączę się w bólu. Masz rację wszystko się zatrzymało. Uczenie dzieci w domu to prawdziwe wyzwanie, podziwiam ludzi którzy się na to decydują dobrowolnie. Moja siostra też ma dwójkę w domu, którą musi edukować i na dodatek jest jeszcze nauczycielką. A ja mając teraz tyle czasu wolnego nawet nie mogę pojechać jej pomóc. Ciężka to lekcja dla nas wszystkich, ale wierzę, że wyjdziemy z tego jedynie silniejsze :)

      Usuń
  9. Bardzo przykra sytuacja, najgorsze jest to, że nikt tak naprawdę nie ma pojęcia, jak należy postępować w przypadku epidemii, czy zamrażanie gospodarki w ogóle ma sens... Jest wiele niewiadomych, a tak mało odpowiedzi. Być może właśnie skończył się świat, jaki dotąd znaliśmy i trzeba się otworzyć na nowe ;) Trzymam kciuki, żeby wszystko się u Ciebie ułożyło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję mam nadzieję, że się ułoży. Na pewno warto trochę przystopować ludzi i ograniczyć ogólne kontakty. Pytanie tylko na jaką skalę?

      Usuń
  10. Współczuję utraty zatrudnienia, wiele z nas przechodzi trudny czas. Zachowanie Twojego byłego pracodawcy... bez komentarza...
    Na koniec sama sie pocieszam może i Tobie jakąś ulgę przyniesie: "po ciemnej nocy jasny dzień nadchodzi". Oby lepsze dni pzyszły jak najszybciej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) Na razie skupiam się na ogarnięciu wszystkich możliwych zaległych spraw.

      Usuń

Dziękuję serdecznie za każdy komentarz. Czytam wszystkie, więc na pewno do Ciebie zajrzę w wolnej chwili. Jeśli mnie zaobserwujesz, to daj mi znać w komentarzu. Wszelaki spam i linki usuwam. | Thank you for every comment. I read them all, so I will definitely visit you in my free time. If you follow me, let me know in the comment. I remove all the spam and links.