Po porządkach w pielęgnacji, przyszła pora na kosmetyki do makijażu. Generalny przegląd mojej kolorówki robiłam pół roku temu w czerwcu. Pokazałam wtedy na blogu cały mój stan posiadania, każda kategoria w osobnym poście. Teraz tego nie będę robić, ponieważ nie widzę takiej potrzeby, aż tyle się nie zmieniło. Jeżeli jesteście ciekawi jakiegoś kosmetyku, lub chcecie zobaczyć swatche, polecam przejrzeć te posty, bo starałam się wtedy opisać wszystko co mam. Przejdźmy teraz do stanu aktualnego. Na zdjęciu poniżej możecie zobaczyć jak prezentuję się moja skromna kolekcja kosmetyków do makijażu. To jest wszystko znajduje się w moim posiadaniu. Czerwonymi krzyżykami zaznaczyłam to czego się pozbywam.
W sumie mam 102 kosmetyki do makijażu, czyli o 2 za dużo, ponieważ moim ogólnym celem, jest utrzymywanie tego wszystkiego poniżej 100. Na szczęście po dokładnym przeglądzie udało mi się pozbyć 14 rzeczy. Moja kolekcja wynosi aktualnie 88 sztuk.
Tak prezentuje się to wszystko w liczbach w porównaniu do zeszłego roku. Ilość większości kosmetyków pozostała bez zmian lub się zmniejszyła. Duża różnica w cieniach pojedynczych i w palecie magnetycznej, wynika z tego, że część z nich po prostu do tej palety przełożyłam. Jedyne czego mam więcej to oczywiście szminki. Zobaczmy teraz, co zostawiłam sobie w każdej kategorii głównej.
Twarz
Jest to kategoria, w której mam najmniej kosmetyków. Pozbyłam się jednego podkładu Misshy, bo mi się nie sprawdzał i był już stary, chociaż bardzo jasny. Trzech korektorów, jednego primera, pudru, różu i bronzera. Jeśli chodzi o moich ulubieńców to będzie to: podkład L'oreal True Match (recenzja), MAC Oil Control Lotion, który używam jako bazę, korektory z Maybelline, głównie Affinitone i Anti Age, puder z Rimmel'a Stay Matte oraz obydwa broznery, które posiadam, czyli Kobo i Inglot 513. Oba są matowe i świetnie nadają się do konturowania. Ten z Inglota jest bardzo jasny i delikatny, wprost idealny dla jasnych cer zimą. Różu nie mam ulubionego, najczęściej sięgam po ten we wkładzie (Pierre Rene No o9 PMS), bo jest mi tak najszybciej.
Oczy
To największa kategoria w mojej kolekcji, głównie ze względu na pojedyncze cienie do powiek, które trzymam w palecie magnetycznej. Luźnych cieni mam tylko dwie sztuki z Catrice oraz trzy Color Tattoo, których nie trzeba przedstawiać nikomu. Ponadto mam dużo kredek do oczu, ale za to tylko dwie paletki cieni do powiek i aż jeden produkt do stylizacji brwi, żel z AA Wings of Color. Na zdjęcie nie załapały się cienie z Manhattanu. Odłożyłam je do zastanowienia się. Do moich ulubieńców z tej kategorii należą zdecydowanie cieni z Inglota (swatche), cienie z glam-shop.pl, wspomniane Color Tattoo, kredki z Essence oraz wycofane ze sprzedaży eyelinery marki własnej Sephory (na ich miejsce wprowadzili jakieś beznadziejne, zupełnie inne kolory, nie polecam) oraz cień w kredce z Bell, idealny do rozświetlenia wewnętrznego kącika oka.
Usta
Ostatnia już kategoria, całkiem mała na szczęście. Szminki i błyszczyki trzymam we własnoręcznie wykonanym organizerze. Jest w nim 14 miejsc. Obiecałam sobie, że nie przekroczę tej ilości, jeśli chodzi o kosmetyki do ust. Na razie jest ok, mieszczę się idealnie. Błyszczyki mam tylko dwa z firmy Manhattan, ponieważ rzadko je używam. Tak samo jest z konturówkami. Mam tylko dwie, bo nie lubię ich używać. Kiedy obrysuję usta konturówką, to mam wrażenie, że wyglądam bardzo sztucznie. Czerwona z Golden Rose świetnie sprawdza się w roli pomadki. Beżowa, była dołączona do matowej szminki z Eveline. Szminki, które mogę zaliczyć do ulubieńców to matowe pomadki z Golden Rose, zarówno te z płynie jak i w sztyfcie oraz pomadki z Rimmel'a z serii The Only 1.
Jak mieszkają moje kosmetyki?
To już wszystko co chciała Wam przekazać w dzisiejszym poście. Na koniec pokażę Wam jak teraz mieszkają moje kosmetyki do makijażu, ponieważ to również się zmieniło od moich ostatnich porządków. Wcześniej było tak (klik!), trzymałam większość w starym stoliku z Ikei, który przez swój kształt był strasznie niepraktyczny. Stolika się pozbyłam i przeniosłam wszystko do ładnego pudełka. Jest to zdecydowanie wygodniejsze rozwiązanie, dużo bardziej estetyczne i łatwiej się przenosi. Moje skromna kolekcja zmieściła się tu idealnie. Jedynie podkłady i szminki przechowuje tak jak wcześniej. Te pierwsze w metalowej osłonce, też z Ikei, a te drugie we wspomnianym już tekturowym organizerze.
A jak mieszkają Wasze kosmetyki? I co najważniejsze kiedy ostatnio robiłyście przegląd i czy wiecie jaką w sumie macie ilość kolorówki?
edit: Zapomniałam o lakierach do paznokci: 45 sztuk, łącznie z odżywkami, topami, itd.
Świeży start część 1 - kosmetyki
Świeży start część 1 - kosmetyki
tym razem u mnie jest zdecydowanie mniej produktów, bo w kwestii makijażu stawiam na minimalizm :)
OdpowiedzUsuńJa cały czas dążę do minimalizmu. Jednak myślę, że poniżej 50 sztuk nie zejdę, za bardzo lubię te wszystkie mazidła.
Usuńale masz sporą kolekcje:) wszystko w ładnym porządku.
OdpowiedzUsuńDziękuję, długo dążyłam do takiego stanu. Mnie się wydaje, że to jest przeciętna kolekcja :)
UsuńOch jak dla mnie to i tak masz sporą kolekcję ale super, że sobie radzisz i co raz mniej masz tych produktów i dążysz do jeszcze większego minimum według Twego planu:) ja mam z tego typu kosmetyków chyba max 10 sztuk i mieszkają u mnie w szufladzie ale w moim przypadku mi tyle odpowiada bo ja nie używam w sumie kosmetyków ;)
OdpowiedzUsuńI plan przynosi efekty, bo teraz mam tych kosmetyków tak z 1/3 mniej :)
UsuńNajważniejsze by trzymać się planu jak najlepiej. 1/3 To bardzo duży postęp i radykalnie sobie zawęziłaś ilość.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak :)
Usuń